tag:blogger.com,1999:blog-27408926445051753202024-03-05T15:52:03.194+01:00Opole z Sercem | Historia Opola | Blog o OpoluOpole z Sercem to największy blog o historii Opola. Ponad 140 artykułów o historii Opola. Odkrywamy najciekawsze wydarzenia, które skrywa Opole.Unknownnoreply@blogger.comBlogger182125tag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-10327114372688905312022-03-28T20:39:00.005+02:002022-03-28T20:43:19.018+02:00Sklep Kolonialny na ul.Krakowskiej<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdzC05JfafkOW599mjkQit8MBHNFO3tGRLSmHJCoORCl_yB91V0wwJVOQOS5K4_3-f_cVApKcuvWgnTYSmtZjnDKGwyyXl-1tNBPpaVFb9KugtIlGxGkPBvX-jZbQ4aOrPb5o-rczvoBc7FVG0lqWzy2o2LCZoUWefxljKpqu_4zWELSCgmp5t-1oy/s1600/sklep-kolonialny-opole.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1314" data-original-width="1600" height="526" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdzC05JfafkOW599mjkQit8MBHNFO3tGRLSmHJCoORCl_yB91V0wwJVOQOS5K4_3-f_cVApKcuvWgnTYSmtZjnDKGwyyXl-1tNBPpaVFb9KugtIlGxGkPBvX-jZbQ4aOrPb5o-rczvoBc7FVG0lqWzy2o2LCZoUWefxljKpqu_4zWELSCgmp5t-1oy/w640-h526/sklep-kolonialny-opole.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Nie jest niczym nowym, że na ulicach miast sklepy pojawiają się i znikają. Rynek bywa brutalny i nie każdy punkt przetrwa lata. Są jednak takie miejsca, które wyjątkowo mocno zapisują się w historii każdego miasta. Sklepy, restauracje czy kawiarnie, które pozostają w pamięci kolejnych pokoleń. Mieliśmy w Opolu sklep "pod kafelkami", którego historię przeczytacie <a href="https://www.opolezsercem.pl/2018/10/sklep-pod-kafelkami.html" target="_blank">tutaj</a> czy niezapomniane Delikatesy (ich historia <a href="https://www.opolezsercem.pl/2018/09/sad-powiatowy-opole.html" target="_blank">tutaj</a>). W końcu nadszedł czas przy przypomnieć, a może i uwiecznić historię innego kultowego sklepu - witajcie w sklepie kolonialnym! </p><p>Adres Krakowska 32 był znany już przedwojennym mieszkańcom Opola. Wtedy jednak, w tym miejscu działał sklep, jakich przy ówczesnej Hindenburg Strasse było wiele. Nic specjalnego. To co było normalnością, po wojnie stało się czymś wyjątkowym. Kamienica, chociaż niewielka i niezbyt reprezentacyjna przetrwała wojenną pożogę w całkiem dobrym stanie. Nadawała się do szybkiej odbudowy, a więc i bez problemu została zasiedlona. Zamieszkała w niej rodzina nie tylko odbudowała budynek, ale nadała mu drugie życie. W parterze działać zaczął sklep mięsny. Nie przetrwał on jednak zbyt długo. W 1948 roku sklep zostaje zamknięty, a w jego miejscu pojawia się... sklep kolonialny. Ten sam, który znaliśmy współcześnie. Właścicielami od zawsze była rodzina Bejmów. Sklep ten zapisał się w świadomości wielu opolan, jako miejsce gdzie można było dostać to, czego w innych punktach brakowało. Szczególnie w czasach PRLu braki z zaopatrzeniem były powszechne, a w Kolonialnym można było przenieść się w zupełnie inny świat.</p><p>Czasy się zmieniały, systemy upadały a Kolonialny trwał z kolejnymi pokoleniami opolan. Historia ta nie ma jednak happy endu. W 2018 roku sklep musiał zostać zamknięty - wszystko ze względu na plany rewitalizacji ulicy Krakowskiej i budowy w tym miejscu nowego budynku - Centrum Aktywizacji Społecznej. W ramach remontu głównego deptaku miasta zaplanowano wyrównanie linii zabudowy, do tej ustalonej w czasach komunizmu (budynek ze sklepem kolonialnym był ustawiony w przedwojennej linii zabudowy, a późniejsze budynki cofnięto kilka metrów w głąb). I tak to po 70 latach, wraz z nowym życiem ulicy Krakowskiej, zakończyło się życie kolejnej opolskiej legendy. </p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł</p><p>fot.[fotopolska.eu]</p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-15159271720001631562021-12-09T18:47:00.000+01:002021-12-09T18:47:03.024+01:00Pałac Kultury i Nauki w Opolu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://r-scale-a0.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/351b33587c5fdd93bd42ef7ac9995a28/c904ec2f-01c3-4bca-92d8-94490e6e841d.png?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=1018&srch=2000&dstw=1018&dsth=2000&quality=80" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="489" data-original-width="800" height="489" src="https://r-scale-a0.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/351b33587c5fdd93bd42ef7ac9995a28/c904ec2f-01c3-4bca-92d8-94490e6e841d.png?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=1018&srch=2000&dstw=1018&dsth=2000&quality=80" width="800" /></a></div><p>Jeżeli do tej pory Pałac Kultury i Nauki kojarzył wam się wyłącznie z Warszawą, to mamy ważną informację! Także Opole miało swój pałac. Nie dość, że identyczny, jak ten warszawski to jeszcze znacznie wcześniej. Jak to możliwe, że jeden z najwyższym budynków w Polsce istniał przez pewien czas w naszym mieście? Zapraszamy do lektury!</p><p>No dobrze, z tym pałacem kultury w Opolu to nie do końca prawda. Owszem powstał on w Opolu, owszem był identyczny, jak ten warszawski, różnił się jednak (i to znacznie) wielkością. Była to bowiem sporej wielkości... makieta pokazująca, jak będzie wyglądał ukończony "dar narodu radzieckiego". Owa makieta stanęła w centralnym punkcie dzisiejszego pl. Jana Pawła II. Nie było jeszcze wówczas teatru, nie było domu towarowego i bloków. Trwała za to budowa siedziby opolskiej PZPR (dzisiaj Wydział Ekonomiczny UO). Cała okolica miała stać się najbardziej reprezentacyjną częścią "nowego" Opola i jednocześnie pokazem możliwości komunistycznych władz. Ulicę Ozimską planowano przekształcić w główną miejską arterię, okazjonalnie wykorzystywaną, jako aleję defiladową. </p><p>Budowa Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie rozpoczęła się w 1952 roku. Rok później w Opolu powstała jego makieta. Wykonana została z niezwykłą precyzją, wiernie odtwarzając większość detali architektonicznych. Osiągnęła wysokość 11 metrów i szybko stała się lubianym miejscem spacerów w mieście. Historia makiety nie była zbyt długa. Już 3 lata po jej ukończeniu została zdemontowana. Prawdopodobnie ze względu na swój stan techniczny, który zawdzięczała głównie słabym jakościowo elementom konstrukcyjnym. </p><p>Centralne miejsce na placu nie pozostało na długo puste. Szybko w tym miejscu ustawiono iglicę autorstwa Floriana Jesionowskiego (tego samego, który zaprojektował fontannę i przystanek autobusowy na Placu Wolności). Oficjalnie był to pomnik ufundowany przez miasto na cześć Polskiej Partii Robotniczej z okazji 20. rocznicy jej powstania. Tuż obok znalazło się miejsce na mały "ołtarzyk" poświęcony Włodzimierzowi Leninowi. Rzeźba ta również nie zabawiła zbyt długo na ówczesnym Placu Lenina. Została zdemontowana i zastąpiona dobrze znanym Pegazem autorstwa Mariana Nowaka.</p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł<br />fot.[ze zbiorów A. Janowskiego]</p><p><br /></p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-5629450621011527982021-11-25T20:14:00.000+01:002021-11-25T20:14:12.092+01:00Pomologia - historia znikania<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSVb7ZuO83Ops1yOY-CV_nI_H5Cll_E_SAPcWdPiQsPvGU2g-XcXWf7LO5Z63OTKnZ2kaQKdXGb_RdXqlO2t9Vb_YgcFv_iYAyA_3jaLRMMPrFURJZxJuhZGxspzgbqsOOvFBbb_pQaA/s1300/pomologia-proszkow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="808" data-original-width="1300" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBSVb7ZuO83Ops1yOY-CV_nI_H5Cll_E_SAPcWdPiQsPvGU2g-XcXWf7LO5Z63OTKnZ2kaQKdXGb_RdXqlO2t9Vb_YgcFv_iYAyA_3jaLRMMPrFURJZxJuhZGxspzgbqsOOvFBbb_pQaA/w640-h398/pomologia-proszkow.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>W naszych artykułach rzadko wybieramy się poza granice Opola, tym razem będzie jednak inaczej. Wybierzemy się do oddalonego o kilkanaście kilometrów od centrum miasta - Prószkowa, a dokładnie do jego niewielkiej dzielnicy - Pomologii.</p><p>W 1887 roku powstaje tu Królewski Instytut Pomologiczny, jedna z najważniejszych uczelni w ówczesnych Niemczech. Początkowo szkoła nie prezentowała się zbyt reprezentacyjnie. Pierwszych 9 studentów mogło korzystać z jednego budynku dydaktycznego, parku oraz szkółki roślin. W siatce przedmiotów znajdowała m.in. botanika, chemia, fizyka, nauka o minerałach czy pszczelarstwo. Instytut za sprawą pierwszego dyrektora Gustawa Stolla szybko się rozwijała. Niespełna 5 lat po otwarciu uruchomiła jedną z pierwszych w Europie botanicznych stacji doświadczalnych. Sława szkoły sięgała znacznie dalej poza region. W Prószkowie uczyli się uczniowie z najodleglejszych krańców Niemiec, a także z Polski, Rosji czy Szwecji! W 1911 roku pojawił się nawet pomysł by dla ułatwienia komunikacji szkołę połączyć z opolskim dworcem głównym linią tramwajową! O tym projekcie przeczytacie <a href="https://www.opolezsercem.pl/2014/09/tramwajem-pod-gore.html" target="_blank">tutaj</a>. </p><p>Z każdym rokiem oferta szkoły ulegała poszerzeniu. Dzięki zwiększającej się reputacji przyciągała najlepszych wykładowców i mogła wprowadzać naukę na kursach dla dendrologów, nauczycieli, sadowników i przetwórców. Na przełomie XIX i XX wieku szkoła posiada już kilka obiektów dydaktycznych, a dodatkowo arboretum, stację meteorologiczną, zakład zoologii i pola uprawne. Łączny obszar instytutu szacowano na 50ha!</p><p>To właśnie na terenie stacji meteorologicznej zlokalizowanej w Królewskim Instytucie Pomologicznym zanotowano najwyższą temperaturę w historii na dzisiejszych ziemiach Polski. 29 lipca 1921 w Prószkowie temperatura osiągnęła 40,2°C, w tym samym czasie w Opolu odnotowano 2°C mniej.</p><p>Historia Królewskiego Instytutu Pomologicznego kończy się w 1924 roku, kiedy to zostaje rozwiązany a następnie zastąpiony szkołą średnią. Chociaż od tej pory szkoła kształciła specjalistów niższego szczebla, nie zaprzestano inwestycji. Do najbardziej spektakularnych należała stacja ornitologiczna oraz organizowane co roku wystawy roślin i kwiatów. </p><p>Po II wojnie światowej szkoła nadal prężnie działa - istniejące tu liceum a później technikum każdego roku opuszcza kilkudziesięciu absolwentów. Niestety z czasem zaczyna się powolna degradacji terenu dawnego instytutu, której efekty możemy "podziwiać" dzisiaj. W dramatycznym stanie jest m.in. dawna winiarnia, koziarnia czy park. Po dawnej świetności niewiele zostało. Część terenów szkoły w 2015 roku przejął Uniwersytet Opolski co dało nadzieję na zmianę losów instytutu. W 2020 rozpoczęły się warte kilkanaście milionów inwestycje, których celem jest częściowa rekonstrukcja szkoły oraz stworzenie Międzynarodowego Centrum Badań i Rozwoju na rzecz Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego. </p><p><br /></p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł</p><p>fot.[Cristoforo/fotopolska.eu]</p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-71724379564343824752021-11-12T10:00:00.006+01:002021-11-12T10:12:09.953+01:00Spacer po Nowej Wsi Królewskiej [opis, trasa, mapa]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9pY7RY38EwBEKRf4enfEh8ZgZGa8ciBHt6AV3vIBt-5wBbH8ReGNwWGnYEWJ1o6je6AFttMSgab-UBPOgwuh2Etm_53-h6D2-oFnPqpde5f94Z_iwWcfb279K-qGkAgGaTgq55WNK0xU/s2048/nowa-wies-krolewska-opole+%25281%2529.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1277" data-original-width="2048" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9pY7RY38EwBEKRf4enfEh8ZgZGa8ciBHt6AV3vIBt-5wBbH8ReGNwWGnYEWJ1o6je6AFttMSgab-UBPOgwuh2Etm_53-h6D2-oFnPqpde5f94Z_iwWcfb279K-qGkAgGaTgq55WNK0xU/w640-h400/nowa-wies-krolewska-opole+%25281%2529.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Nowa Wieś Królewska to jedna z najstarszych dzielnic Opola. Pierwsze wiarygodne wzmianki o znajdującej się tu miejscowości pochodzą już z przełomu XIII i XIV wieku. Ówczesna nazwa wsi to Nova Villa i stanowiła ona część majątku zakonu franciszkanów. Dzięki ponad 800-letniej historii jest to miejsce niezwykle ciekawe, choć z racji swojego położenia na uboczu, nie często wybierane na spacery. A szkoda! Przeczytajcie co warto zobaczyć w Nowej Wsi Królewskiej.</p><p><b>1. Plac Kościelny</b></p><p>Spacer po Nowej Wsi Królewskiej zaczynamy w jej centralnym punkcie - Placu Kościelnym. To tutaj znajduje się górujący nad okoliczną zabudową kościół pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Przez lata mieszkańcy tutejszej wsi należeli do parafii w centrum Opola. Sytuacja ta rodziła wiele problemów, dlatego po wielu latach starań w 1899 roku udało się zainicjować budowę kościoła w sercu niewielkiej podopolskiej wioski. Zadanie zaprojektowania kościoła wraz z przyległymi budynkami parafii powierzono architektowi Ludwikowi Schneiderowi, który specjalizował się w architekturze sakralnej (wcześniej projektował m.in. na Górnym i Dolnym Śląsku oraz w Kotlinie Kłodzkiej). Kościół został oddany do użytku 21 maja 1905 roku. Po dziś dzień największe wrażenie robi wysoka na 67 metrów, strzelista wieża. Warto zajrzeć nie tylko do wnętrza kościoła, ale także obejść cały budynek by z bliska przyjrzeć się jego neogotyckiej formie i rozmachowi z jakim został zaprojektowany.</p><p> <iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626247096040!6m8!1m7!1spXQ0Ag9TBhX4wm0XbKc08g!2m2!1d50.64952096742773!2d17.94823647378137!3f176.29651029843095!4f24.42346545981337!5f0.828934059022181" style="border: 0;" width="600"></iframe></p><p><b>2. Dawna fontanna przy Placu Kościelnym</b></p><p>Po drugiej stronie ulicy znajduje się mocno nadgryziony zębem czasu, niewielki skwer. W jego centralnej części znajduje się betonowa misa - pozostałość dawnej fontanny oraz pomnika. W czasach świetności było to ulubione miejsce spotkań okolicznych mieszkańców. Początkowo w tym miejscu wybudowano pomnik poświęcony mieszkańcom Nowej Wsi Królewskiej poległym w trakcie I wojny światowej. Zwieńczeniem pomnika była 10 kolumn, na których wyryto nazwiska i daty śmierci poległych. Po II wojnie światowej pomnik "przerobiono" na fontannę. Skuto niemieckie napisy, jednak forma pozostała ta sama. Niestety z czasem obiekt został zapomniany przez zarządców i powoli niszczał. Dziś w tym miejscu nie znajdziemy już ani pomnika, ani fontanny. </p><p><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626247421028!6m8!1m7!1sH6tzOTOizNPWv305UQCdpA!2m2!1d50.64940326992905!2d17.94806210630643!3f323.5901285348819!4f-4.737828081696975!5f1.5296437603610311" style="border: 0;" width="600"></iframe></p><p><b>3. Staw za kościołem</b></p><p>Będąc na Placu Kościelnym warto odwiedzić znajdujący się tuż za kościołem staw wraz ze ścieżką przyrodniczą. Sam staw to dziś tereny rekreacyjne, można tu nie tylko odpocząć czy łowić ryby, ale znajdziemy tu także boisko, siłownię czy plac zabaw. Można tu miło spędzić czas lub wybrać się na spacer w głąb parku. Znajdziemy tu otwartą w 2011 roku ścieżkę przyrodniczą, która przedstawia walory przyrodnicze tej części Opola. Trasa nie jest ani długa, ani wymagająca jednak będąc już w Nowej Wsi Królewskiej warto wybrać się na spacer jej szlakiem. Do ścieżki i stawu można dotrzeć od ulicy Narutowicza lub z Placu Kościelnego przechodząc dróżką pomiędzy kościołem a hospicjum. </p><p><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626247776884!6m8!1m7!1sCAoSLEFGMVFpcE00b3pNWGIzcUpRUEJFejEzNTRvY3BFdV9fNUdXenpjS205Uzlv!2m2!1d50.647912!2d17.9486115!3f143.12915825317663!4f-1.3298358719101486!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe></p><p><b>4. Kaplica - dzwonnica</b></p><p>Spacer po ścieżce przyrodniczej najpewniej zakończymy na skrzyżowaniu ul.Puszkina i Zielonej. Stąd kierujemy się z powrotem na Plac Kościelny, a następnie w ulicę Henryka Pobożnego. Dochodzimy nią do kaplicy i dzwonnicy przy ul. Jagiellonów. Wybudowana ona została w 1847 roku. Oryginalnie w jej wnętrzu znajdowały się trzy obrazy: Trójcy Przenajświętszej, Matki Boskiej Częstochowskiej oraz św. Józefa z Dzieciątkiem. Aktualnie zobaczymy tam obraz i popiersie Chrystusa w koronie cierniowej oraz dwa obrazy: Matki Boskiej Opolskiej i Matki Boskiej Licheńskiej. W kaplicy umieszczono także dzwon ufundowany przez ówczesnych zarządców wsi. </p><p><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626248478231!6m8!1m7!1sN6ElkIQqC_8dgggxffOjTA!2m2!1d50.6516585606664!2d17.94718709133944!3f9.596504219465926!4f15.119209120620809!5f0.4000000000000002" style="border: 0;" width="600"></iframe></p><p><b>5. Ulica Jagiellonów</b></p><p>Będąc już na ul. Jagiellonów warto przespacerować się nią w stronę Alei Przyjaźni. Znajduje się tu w większości oryginalna, przedwojenna wiejska zabudowa. Na skrzyżowaniu z ulicy Jagiellonów i Alei Przyjaźni znajdziemy, ukrytą między drzewami, kapliczkę słupową. Ustawiona została na środku skrzyżowania, w miejscu gdzie wiele lat temu działała kuźnia. Po prawej stronie znajduje się budynek biblioteki - na którym dociekliwi dojrzą pozostałości przedwojennych reklam. </p><p>Skręcając w Aleję Przyjaźni dochodzimy do pętli autobusowej. Tu, przy skrzyżowaniu z ulicą Szczeszyńskiego warto przyjrzeć się narożnej kamienicy pod numerem 36. To jedna z niewielu kamienic, która nawiązuje do miejskich aspiracji przedwojennego Königlich Neudorf. Nie zatrzymując się na długo dochodzimy do przejazdu kolejowego, a następnie do - dziś - największej atrakcji Nowej Wsi Królewskiej. Dawnej cementowni i wyrobiska Bolko.</p><p>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626249810383!6m8!1m7!1sO7zYmTvSPqOpgCoBa4q0EA!2m2!1d50.65107237601413!2d17.94151664462012!3f335.47605817980553!4f2.6838647360441854!5f0.4700662150765901" style="border: 0;" width="600"></iframe>
6. </p><p><b>6. Kamionka Bolko</b></p><p>Cementownia Bolko uruchomiona została w 1901 roku. W najlepszych latach produkowano tu nawet 1400 ton cementu rocznie. W latach 30. XX wieku jedna z hal została dostosowana do produkcji wózków na bomby lotnicze. Co ciekawe, cementownia Bolko, jako jedna z nielicznych nadal działała także po II wojnie światowej. Produkowano tu m.in. cement służący do odbudowy Warszawy. Ostatecznie swoją działalność zakład zakończył w 1979 roku. Mimo zamknięcia samej fabryki, pobliski kamieniołom nadal był aktywnie wykorzystywany. Wszystko zmieniła powódź w 1997 roku. Woda z wezbranej Odry w ciągu zaledwie kilku godzin zalała całe wyrobisko. Pod wodą znalazł się także cenny sprzęt m.in. koparki, tory kolei wąskotorowej czy niezbędne urządzenia zasilające. Wiele lat później miejscem tym zainteresowali się opolscy urzędnicy i tak powstało jedno z najpopularniejszych miejsc rekreacji w mieście. Na terenie kamionki Bolko powstała strzeżona plaża, molo, liczne elementy małej architektury, a także blisko 2km tras spacerowych i rowerowych wokół akwenu. Dziś miejsce to przyciąga wielu opolan przez cały rok. Będąc tutaj warto obejść całe wyrobisko dookoła. Odpocząć na miejskiej plaży czy spróbować dojrzeć Rudego i inne koty zamieszkujące okoliczne ogródki działkowe (pamiętajcie, że koty te, chociaż żyją na wolności, mają swoich opiekunów).</p><p><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626250085366!6m8!1m7!1sCAoSLEFGMVFpcE92QWJmZTlCVkE5aEZGUURqdzJkRG5LeS15UHNrWnhub1Q4VGFz!2m2!1d50.64469829999999!2d17.9392868!3f262.26731520358913!4f5.8840201972319335!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe></p><b>7. Pałacyk fabrykanta<br /></b>Spacerując wokół kamionki Bolko z pewnością dojrzycie pałac dawnego właściciela pobliskiej cementowni. Ukryta wśród drzew i krzewów willa o bajkowej architekturze powstała w 1886 roku. Budynek wyróżnia się na tle miejskiej architektury, jako piękny przykład eklektyzmu i mód panujących pod koniec XIX wieku. Niestety budynek jest ogrodzony, a jego stan pozostawia wiele do życzenia. W ostatnim czasie wyremontowane zostały brama wjazdowa i wieża strażnicza. Być może niedługo, także sam budynek doczeka się zasłużonego remontu, póki co pozostaje nam podziwiane go tylko zza ogrodzenia. Stąd możecie idąc wzdłuż ulicy Marka z Jemielnicy wrócić do centrum Nowej Wsi Królewskiej lub idąc w przeciwnym kierunku dotrzeć do śródmieścia.<div><br /></div><div><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1626250371762!6m8!1m7!1sWxA4sHNt_lNfSXm1BEYy7A!2m2!1d50.65309824443487!2d17.93724965389399!3f303.00562194948657!4f10.26166304125094!5f1.9372402195247767" style="border: 0;" width="600"></iframe></div><div><br /></div><div><br /></div>
<iframe height="480" src="https://www.google.com/maps/d/u/0/embed?mid=1FXxKIzl1e0qKseTAigv5ZbpIbzGiESHd" width="640"></iframe>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-56379157397637493042021-10-28T19:05:00.000+02:002021-10-28T19:05:16.966+02:00Blizny po wojnie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKQJW8sbINybAeZyu_eCaeGXK0QmcISBx8p8wBNQshWTJffKRCfzbh1_BeoAv3gprrQ1fwa3y2PrifnNAgwRStamsJ76a5LujtEYmDISAs5O4TUuzgvMb9Yn9STDZ7vDPlhEv18mLYIk8/s1190/odrowazow-opole.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="782" data-original-width="1190" height="420" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKQJW8sbINybAeZyu_eCaeGXK0QmcISBx8p8wBNQshWTJffKRCfzbh1_BeoAv3gprrQ1fwa3y2PrifnNAgwRStamsJ76a5LujtEYmDISAs5O4TUuzgvMb9Yn9STDZ7vDPlhEv18mLYIk8/w640-h420/odrowazow-opole.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Spacerując bulwarami nad Odrą zapewne nie raz wasz wzrok zatrzymał się na niepozornym budynku przy ul. Odrowążów. Już z daleka widoczna czerwona cegła skrywa w sobie "pamiątki" burzliwej historii naszego miasta. Te blizny to efekt ostatniej wojny, jednak historii budynku sięga znacznie dalej niż rok 1945. </p><p>Budynek będący dzisiaj siedzibą opolskiego oddziału Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie powstał w 1905 roku. Na niedawno przyłączonej do miasta Pasiece nie było wówczas zbyt wiele zabudowy. Dom nad brzegiem Odry to jedna z pierwszych dużych inwestycji w tej części miasta. Jej koszt wyniósł 71 tysięcy marek! W architekturze willi miesza się bogactwo eklektyzmu z surowością gotyku. Co ciekawe, pomimo tak wielu zmian, dwóch wojen światowych, zmiany granic i ustrojów w budynku wciąż działają instytucje zajmujące się szeroko pojętą gospodarką wodną. Pierwotnym właścicielem obiektu było bowiem Koeniglich Wasser-Strassenamt czyli Królewski Urząd Dróg Wodnych. </p><p>Wcześniej wspomniane blizny na fasadzie budynku to nic innego, jak pozostałości po pociskach z czasów II wojny światowej. Pod jej koniec, na kilka tygodni front zatrzymał się na linii Odry. Czerwonoarmiści po jednej stronie zajmujący centrum miasta, w tym Pasiekę, niemieccy żołnierze po drugiej stronie rzeki - na Zaodrzu. Taki stan rzeczy trwał ponad dwa miesiące! W tym czasie systematycznie dochodziło do nic nieznaczącej wymiany ognia. W wyniku, której Niemcy ostrzeliwali m.in. charakterystyczny, widoczny z daleka budynek z czerwonej cegły. Pozostawione wciąż ślady wojny to dziś jedna z ostatnich takich "pamiątek" w Opolu. </p><p>Co ciekawe fasada budynku przy ulicy Odrowążów skrywa jeszcze jedną bliznę, z czasów znacznie nam bliższych. Na wysokości trochę ponad 1 metra umieszczono pamiątkową tablicę, która wskazuje poziom wody z powodzi tysiąclecia. Wiele osób może być zdziwionych, że tak blisko brzegu fala powodziowa sięgała ledwie parteru. Jest to jednak złudzenie - budynek położy jest na wzniesieniu, w najwyższym punkcie całej wyspy. W innych miejscach Pasieki woda sięgała nawet 3 metrów!</p><p>To niezwykła przyjemność spacerować po mieście, w którym na każdym kroku możemy doświadczać historii. Nawet tak niepozorny budynek, mijany zapewne dziesiątki razy, może skrywać tajemnice i być świadkiem historii. Świadkiem wielu zmian, kolejnych pokoleń i przemijania. </p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł<br />fot.[Zentralblatt der Bauverwaltung]</p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-84393730824639433722021-10-14T12:06:00.001+02:002021-10-16T08:33:55.757+02:00Plac Sebastiana w Opolu<div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_vf5ZbxyCoEfqjhwi-LbAluGCBsGJV2QXBC3RgV1DkVlQvsVkwo07OldwZZlau9CVNNWut4xxSK3DV_nP0PiPLUDP2Wr9VyXkMLDJRK1YTzUl-bxk3eKyD-CDE8eWZ4Wya5H7FQj7C-I/s2000/kosciol-sebastiana-opole+%25281%2529.jpg"><img border="0" data-original-height="1452" data-original-width="2000" height="464" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_vf5ZbxyCoEfqjhwi-LbAluGCBsGJV2QXBC3RgV1DkVlQvsVkwo07OldwZZlau9CVNNWut4xxSK3DV_nP0PiPLUDP2Wr9VyXkMLDJRK1YTzUl-bxk3eKyD-CDE8eWZ4Wya5H7FQj7C-I/w640-h464/kosciol-sebastiana-opole+%25281%2529.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>W gąszczu opolskich uliczek odnajdziemy kilka urokliwych zakątków. Miejskich placów, które tworzą historię tego miasta. Mały Rynek, Plac Wolności czy Plac św. Sebastiana. Wszystkie w ostatnim czasie przeszły spore przemiany — i chociaż o ich betonowych efektach można dyskutować, to z pewnością wymagały zmian. Dziś zabierzemy was w podróż do miejsca, która jak żadne inne zapisało się na zawsze, na kartach historii Opola. Witamy na placu św. Sebastiana! </p><p>Przez lata nazywany Placem Garncarskim — wszystko za sprawą garncarzy, którzy tutaj mieszkali. Niestety, ale to właśnie znajdujące się w domach garncarzy piece były zalążkiem wielu pożarów, jakie wybuchały w mieście. W końcu, by zapobiec kolejnym katastrofom, w XVIII wieku wysiedlono stąd dotychczasowych mieszkańców, a plac pozostał niezabudowany. Tak też powstał dzisiejszy Plac Sebastiana. A w zasadzie Plac Niezabudowany — tak był powszechnie nazywany przez opolan kiedy działało tu targowisko. Na nim, w zgodzie z wieloletnią tradycją, handlowano przede wszystkim ceramikom. Wraz z rozbiórką murów miejskich pod koniec XIX wieku plac przestał pełnić funkcję targową. </p><p>W zabudowie Placu Sebastiana nie znajdziemy wielu wyróżniających się budynków. Większość zabudowy powstała na przełomie XIX i XX wieku. W narożnej kamienicy przy placu oraz ul.Malczewskiego warto podnieść wzrok, by dojrzeć na wysokości piętra płaskorzeźbę z wyobrażeniem Cyrusa. Oryginalnie znajdowała się ona na nieistniejącej kamienicy przy placu pod numerem 3. W północno-wschodnim rogu placu w 1875 roku ustawiono duży kamienny krzyż, który zastąpił drewnianą konstrukcję. Powszechnie uważa się, że znajdująca się na nim pozioma linia to zaznaczona wysokość wody w trakcie jednej z powodzi. Jest to jednak nieprawda. Opola nigdy nie nawiedziła powódź, która dotarłaby do Placu Sebastiana. Co więc symbolizuje? Tego niestety nie udało się do tej pory ustalić. Nic jednak nie przyciąga bardziej wzroku niż zlokalizowany przy placu kościół pw. św. Sebastiana. </p><p>Jego historia zaczyna się w 1679 roku kiedy w mieście wybucha epidemia dżumy. Zgodnie z legendą jej początek ma miejsce w gospodzie przy placu Garncarskim. Jak głosi legenda, czarną śmierć do Opola przyniósł kupiec, który podróżował ze wschodu do miasta, by zdobyć tu pracę. Zatrzymać się miał w jednej z gospód, która znajdowała się przy dzisiejszym placu św. Sebastiana. Kilka dni po przybyciu do miasta zaczął się źle czuć. Niestety gospoda była w tym czasie chętnie odwiedzana przez mieszkańców, więc choroba szybko rozprzestrzeniła się po ulicach miasta. Zarażenie następowało drogą kropelkową od drugiego człowieka. Medycyna była znacznie bardziej rozwinięta niż w średniowieczu, więc ludzie nie łączyli już zarazy z koniunkcją planet. Mieli oni większą świadomość, jak następuje zakażenie. Więcej o tej epidemii przeczytacie w naszym artykule <a href="https://www.opolezsercem.pl/2020/04/dzuma-w-opolu.html" target="_blank">tutaj</a>.</p><div><div>W 1696 roku, w podzięce za uśmierzenie dżumy, z inicjatywy biskupa wrocławskiego Friedricha von Hessena, rozpoczęto budowę kościoła. Na patrona wybrano św. Sebastiana patrona zakaźnie chorych. Budowę ukończono dopiero w 1711 roku, ze względu na liczne w owym czasie pożary, które znacznie utrudniały prace budowlane. Była to niewielka nieorientowana budowla wzniesiona na planie prostokąta, z trójbocznie zamkniętą absydą. Dzisiejszy wygląd świątynia otrzymała w 1932 roku, kiedy to została rozbudowana, a nad wejściem pojawiła się rzeźba patrona autorstwa Kurta Spribillea. Od początku istnienia w kościele odbywały się m.in. nabożeństwa w języku polskim. W 1813 r. urządzono tu lazaret wojskowy dla żołnierzy armii rosyjskiej i pruskiej walczących z wojskami Napoleona Bonapartego, co niestety znacząco odbiło się na stanie budynku. Mówiąc wprost - został on zdemolowany, a wiele cennych elementów wyposażenia zniknęło. Do swojej funkcji kościół powrócił w 1818 roku za sprawą jezuitów. Następnie kościół przeszedł w ręce ewangelików, ciągle jednak odprawiano tam msze w języku polskim. W trakcie II wojny światowej ocalały mury świątyni jednak wnętrze zostało ponownie rozkradzione. Pierwsza msza w Opolu po zakończeniu wojny odbyła się właśnie w kościele św. Sebastiana. Historii dopełnia fakt, że od 1991 roku w kościele regularnie odbywają się msze w języku niemieckim. </div></div><div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Narodowe Archiwum Cyfrowe]</div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-38119654544420555852021-10-01T08:16:00.003+02:002021-10-01T08:16:50.630+02:00Na opolskim Rondzie... <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOmnKhl2K7mmqp7qiKwKvaph6A59H61WDLwvjRTxM6VF_eHGc_i6HvDHXlPu1IVGoKJdQTdiGw51Qr8DIkbSro82-nlKy83U1JUI5Fk482Eo2nvjIlCwGqJdReO_Rk_jDmGqmA7jMab7Q/s1600/nysy-luzyckiej-opole.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="760" data-original-width="1600" height="304" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOmnKhl2K7mmqp7qiKwKvaph6A59H61WDLwvjRTxM6VF_eHGc_i6HvDHXlPu1IVGoKJdQTdiGw51Qr8DIkbSro82-nlKy83U1JUI5Fk482Eo2nvjIlCwGqJdReO_Rk_jDmGqmA7jMab7Q/w640-h304/nysy-luzyckiej-opole.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Może dziś trudno to sobie wyobrazić, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu północna granica Opola znajdowała się zaledwie kilkaset metrów od Rynku. Okolice największego dzisiaj w mieście ronda to wówczas pojedyncze budynki i ciągnące się w każdą stronę pola. Wszystko zmieniło się w 1899 roku kiedy to w granice miasta została włączona wieś Zakrzów. </p><p>Kilka lat wcześniej w 1881 roku na "Rondzie" powstaje jeden z największych gmachów Oppeln - Sąd Krajowy i Rejonowy oraz kompleks więzienny. Budynek w miejscu dzisiejszych wieżowców z pasażem handlowym, został zaprojektowany przez wybitnego polskiego architekta Zygmunta Gorgolewskiego (znany głównie z projektu Teatru Wielkiego we Lwowie). Wyznaczał on granicę zabudowy miasta. Na południe rozciągało się śródmieście i Stare Miasto, na północ pola i Zakrzów. Sam gmach wyróżniał się przede wszystkim rozmiarami. Dorównywał mu jedynie gmach rejencji na Placu Wolności. Zaprojektowany został w stylu historyzującego eklektyzmu, który zdaniem autora, doskonale licował z powagą sądownictwa. Za budynkiem ukryty został kompleks więzienny - istniejący do dziś i pomimo upływu prawie 150 lat wciąż pełniący swoją pierwotną funkcję!</p><p>W 1933 roku miasto otoczyła pierwsza w historii obwodnica (dziś obwodnica śródmieścia), rozpoczęła się budowa mostu nad Odrą. Dzięki temu nieco odludne okolice sądu zaczęły przeżywać rozkwit. Powstała brakująca zabudowa ulicy Książąt Opolskich (wówczas Mikołajskiej), a naprzeciw gmachu sądu stacja benzynowa. Na Rondzie powstają także Urząd Finansowy i Celny oraz Dom Polski - polska placówka kulturalna. </p><p>II wojna światowa przynosi ogromne zniszczenia w tej okolicy. 12 grudnia 1944 roku w wyniku nalotów uszkodzony zostaje budynek sądu. Nie były to jednak duże zniszczenia i nie musiano nawet przerwać pracy. 6 dni później, 18 grudnia Oppeln bombarduje 166 alianckich "fortec". I tym razem zniszczone zostają okolice Ronda. Istnieć przestaje cała zabudowa ul.Książąt Opolskich od ul.Kominka w stronę Ronda. Zniszczony zostaje także budynek sądu, ale więzienie pozostaje nietknięte. </p><p>Po wojnie miasto potrzebuje przestrzeni do rozwoju i rozbudowy. Tereny blisko centrum wydają się idealne. Niewielkie skrzyżowanie staje się coraz bardziej zakorkowane. To przecież właśnie tutaj krzyżowała się niezwykle uczęszczana trasa Wrocław - Katowice z drogą prowadzącą z centrum miasta do cementowni i Zakrzowa. W 1964 roku zapada decyzja o budowie ronda. W tym samym czasie ukończone zostają pierwsze w mieście "wieżowce". Słynne bloki "na Rondzie" zaprojektowane zostały przez krakowskich architektów Stefana Golonkę i Stanisława Sitarskiego. Po sąsiedzku powstaje Komenda Wojewódzka Straży Pożarnej zaprojektowana przez Marię Szumlańską. </p><p>4 lata później, w 1968 roku całe miasto żyło pojawieniem się na Rondzie samolotu! Umieszczony na niewysokim cokole MIG szybko stał się prawdziwą atrakcją dla mieszkańców. Problem był z nim tylko jeden. Urzędnicy miejscy przekonywali, że pomnik to samowola budowlana. Oburzenia takim podejściem nie krył fundator instalacji - pierwszy sekretarz Komitetu Miejskiego Zenon Kawecki. Co odważniejsi zastanawiali się dlaczego dziób samolotu skierowany jest ku zachodowi. Czyżby szykował się on do ucieczki z kwitnącej Polski Ludowej? Tego było już za wiele. Pomnik tak szybko jak się pojawił, zniknął. I w zasadzie do dziś nie jest jasne co się z nim stało. </p><p>W połowie lat 70. XX wieku rozpoczyna się budowa kolejnych dwóch wieżowców - tzw. "fortepianu". Nowoczesne budynki z pasażem handlowym w parterze i na piętrze, zaprojektował duet architektów Zdzisław Tarwid i Jan Matejuk. Budynki stanęły dokładnie w miejscu zniszczonego w wojnie gmachu sądu. Kilka lat później, w 1982 roku oddana do użytku zostaje estakada nad rondem oraz północny fragment mostu. Od tej pory, bezapelacyjnie Rondo dzierży tytuł najważniejszego opolskiego skrzyżowania. </p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł<br />fot.[Roman Kwaśniewski/foxi/fotopolska.eu]</p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-35866968795814263582021-09-16T16:49:00.003+02:002021-12-15T19:08:31.105+01:00Fraucymerka knechtów wojańskich! Słów kilka o obelgach w dawnym Opolu<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinlPVLdn9s2dzqAVaDJhfCTebZ2j-SOSzoW-qvwTHBI0dC6dZMXxyJM1SMDYYglxED8HxXwxU3hkcRdQernhiYqJPVFFq7BBW93t-CDkJKVgIuXEu8aiiCY6FJ42k8cBXnE83oJaqQEWo/s2048/panorama-opola.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1045" data-original-width="2048" height="326" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinlPVLdn9s2dzqAVaDJhfCTebZ2j-SOSzoW-qvwTHBI0dC6dZMXxyJM1SMDYYglxED8HxXwxU3hkcRdQernhiYqJPVFFq7BBW93t-CDkJKVgIuXEu8aiiCY6FJ42k8cBXnE83oJaqQEWo/w640-h326/panorama-opola.jpg" width="640" /></a></p><p class="MsoNormal">W polskim prawie bez trudu znajdziemy przepisy
dotyczące znieważenia drugiej osoby. Ich obecność nie może dziwić, jednak z
pewnością zaskakujący może być fakt, jak długą tradycję mają regulacje
dotyczące obrazy innych osób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Pierwsze przepisy regulujące kwestie obrazy pojawiły się w
księstwie opolskim i raciborskim w XVII wieku. W statucie księstwa, a
dokładniej w jego części zatytułowanej „O narzku czti” znajdziemy aż dziewięć
rozdziałów poświęconych obrazie czci i osób. Statut poza ogólnymi obrazami określał
też z dużą szczegółowością sytuacje prowadzące do obrazy czci kobiet i
mężczyzn. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Rozdział poświęcony obrazie kobiet był stosunkowo krótki. Za
obraźliwe uznano m.in. słowo „kurwa” jednak z zastrzeżeniem, że osoba
wypowiadające je w stronę kobiety, nie jest w stanie udowodnić prawdziwości
takiego stwierdzenia. Oczywiście fantazja ówczesnych opolan nie znała granic,
to też słowo „kurwa” było „upiększane” dodatkowymi przymiotnikami. I tak pojawiały
się sformułowania takie, jak kurwa: generalna, sakramencka, podwójna czy wypajczowana
(zużyta). Za jedno z najciekawszych określeń w tym kontekście można uznać
sformułowanie „fraucymerka knechtów wojańskich” czy „ma dzieci niedzielnych” – co
oznaczało, że obrażana kobiet ma dzieci z różnymi mężczyznami. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">W przypadku obelg skierowanych w stronę mężczyzn lista słów
zakazanych była znacznie dłuższa. Przede wszystkim za obraźliwe uznano słowo „chłop”
z zastrzeżeniem, że jest ono obraźliwe jeżeli odbiorcą są przedstawiciele
mieszczaństwa, stanu duchowego lub szlachty. Wszystkich mężczyzn obrazić można
było używając m.in. słów: skurwysyn, bękart, złodziej, szelma, gnojek, Judasz,
lapitronek (pijak) czy (od fallus) falusznik. Faktycznie jednak wiele zależało
od kontekstu, w jakim użyte zostało dane słowo i zaciekłości obu osób. I tak
pojawiły się zarzuty o obrazę przy użyciu słów: Polak, bogacz, obieżyświat czy
diabeł. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">W przypadku doprowadzenia do rozprawy sądowej skazanemu za
obrazę czci groziła grzywna lub kara pozbawienia wolności. W praktyce jednak
opolski sąd najczęściej zasądzał przeprosiny. Zdarzały się też wyroki, w
których sąd uznawał, że co prawda do znieważenia doszło, ale druga strona sobie
na to zasłużyła. W takiej sytuacji przepraszać musieli zarówno oskarżony, jak i
poszkodowany. Do tego dochodziły koszty postępowania sądowego. To wszystko
sprawiało, że rozprawy o obrazę były niezwykle rzadkie. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Tekst: Grzegorz Bogdoł<br />Na podstawie "Opole II. Mieszkańcy : życie i obyczaje w XVII i w początkach XVIII wieku" Roman Sękowski.</p>
<p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-76393490857405232322021-06-30T09:24:00.010+02:002021-09-03T20:06:01.136+02:00Betonoza w Opolu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0jDsPBHwbcbp7MW2GEZcnKaCHvCh7caF5uwLCRVZ4uz14LdPb1lojk84lp6qGRj1CBP3s3_Bj9vPz-JwpP4HYaP0jL05K6Z6_EBeWrvRJaHkkZx4EQBjR96vG-Wa4SSltmhM_fwGagIM/s640/betonoza-opole.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0jDsPBHwbcbp7MW2GEZcnKaCHvCh7caF5uwLCRVZ4uz14LdPb1lojk84lp6qGRj1CBP3s3_Bj9vPz-JwpP4HYaP0jL05K6Z6_EBeWrvRJaHkkZx4EQBjR96vG-Wa4SSltmhM_fwGagIM/w640-h360/betonoza-opole.png" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Lato to piękna pora roku. Nieodzownie łącząca się z
wakacjami, labą i… wysokimi temperaturami. To właśnie te wysokie temperatury, a
raczej coraz częstsze i dłuższe fale upałów dają się nam szczególnie we znaki.
Oczywiście wiele osób jest zachwyconych taką pogodą, ale należy pamiętać jedno –
w naszym klimacie, dla naszych organizmów temperatury utrzymujące się przez
wiele dni na poziomie powyżej 30°C i tropikalne noce (z temperaturą powyżej 20°C)
są zwyczajnie niebezpieczne dla zdrowia. Niestety przyszłość nie rysuje się w
tej kwestii w kolorowych barwach. W Ameryce Północnej trwa właśnie
bezprecedensowa fala upałów, która dotyka nawet północ Kanady. Temperatura w
miejscach gdzie o tej porze powinno być około 15°C sięga ponad 40°C! Tylko
kwestią czasu jest, aż takie ekstrema pogodowe będą także w Polsce.</div><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Opole pod tym względem jest miastem szczególnym. Zgodnie z
badaniami <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>IMGW Opole jest najgorętszym
miastem w Polsce. Co to oznacza? W ciągu ostatnich 30 lat w stolicy regionu
było aż 425 dni, kiedy notowano 30°C i więcej. Oczywiście możemy montować
klimatyzację i podobnie, jak np. mieszkańcy krajów arabskich przemieszczać się
z klimatyzowanych pomieszczeń, do klimatyzowanych samochodów, skąd wchodzimy
prosto do klimatyzowanych domów. Tylko czy tak właśnie chcemy żyć? <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Z wysoką temperaturą możemy walczyć na wiele sposób, a tym
najważniejszym byłoby niedopuszczenie do dalszego ocieplania się klimatu. To
jednak wydaje się odległa wizja, a co możemy zrobić wokół nas? Bliżej?
Lokalnie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Przede wszystkim myślmy o miejscach, w których żyjemy. W
ostatnich latach niezwykle popularnym stało się określenie „betonozy”. To
zjawisko, które dotknęło nasz kraj w ramach ogólnonarodowej rewitalizacji
wszystkiego. Burmistrzowie i prezydenci miast, jak jeden mąż widzą potrzebę
zastępowania tego co stare – nowym, niestety często „betonowym”. Rewitalizowane
są miejskie place i ulice – wycinane stare, brzydkie i kłopotliwe drzewa (w
końcu o drzewa trzeba dbać a to i „kłopot” i koszt), a w ich miejsce układane
są równe płyty, a w najlepszym przypadku trawniczek z rolki lub miniaturowe
drzewka w donicach. W efekcie może i na początku wydaje się ładnie, ale gdy
przychodzi lato takie miejsca wymierają. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Prosty eksperyment aktywistów z Opolskiego Alarmu Smogowego
pokazał, jak bardzo może różnić się temperatura placu betonowego od zielonego
skweru. W tym samym czasie zmierzyli oni temperatury na Placu Kopernika oraz
Wzgórzu Uniwersyteckim. Efekt? Ławki ustawione w pełnym słońcu osiągały
temperaturę 45°C, podczas gdy te ustawione w cieniu drzew „tylko” 35°C.
Jeszcze większa różnica była w przypadku chodników. Temperatura na środku Placu
Kopernika wynosiła wówczas 50°C! podczas gdy na Wzgórzu Uniwersyteckim zaledwie
28°C. Ten niezwykle prosty eksperyment pokazuje jaką rolę odkrywają w miejskim
ekosystemie drzewa, trawniki, krzewy. Nie wystarczy jednak tylko zasadzić
małych kikutów wzdłuż remontowanej drogi. Należy pamiętać by o nie dbać.
Przykład „rewitalizacji” Placu Jana Pawła II pokazuje, jak głupota projektantów
i zgadzających się na projekt urzędników wykańcza stare drzewa. Od czasu
oddania placu do użytku ubyło tam jedno dorodne drzewo, a wkrótce pewnie pod
piłe pójdzie kolejny (przy przejściu dla pieszych na ul.Ozimskiej). Ktoś kto
odciął drzewo od wody, szczelnie okładając je płytkami i kamieniami, nie mógł
zrobić tego z myślą o roślinach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Wróćmy jednak do Placu Kopernika – tutaj starano się
„ratować” projekt nasadzeniami dorosłych drzew. Jest to rozwiązanie, które
należy chwalić i chociaż nie należy do najtańszych – to dzisiaj powinno być
standardem. Niestety na środku placu pozostawiono „patelnię”, po co? Niby po to
by organizować tam różne wydarzenia, tylko czy w naszym mieście potrzeba
jeszcze jednego placu na koncerty? Mamy Rynek, Plac Wolności, Mały Rynek czy w końcu patelnię nr 1 w mieście czyli Plac Jana Pawła II. Ile tych koncertów
będzie się odbywać jednocześnie w Opolu? I nie, rozwiązaniem tych wszystkich
problemów nie są kurtyny wodne, wylewające litry wody (której nam i tak
brakuje) wprost na beton! To tylko efekt realizacji źle zaprojektowanych
inwestycji, a nie sposób na upał w mieście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Mówiąc wprost – zieleń ochładza miasto. Działa, jak wielki
naturalny klimatyzator. Musi być jej jednak dużo, a sama zieleń musi być odpowiedniej jakości. Miast nie uratuje kolejny idiotyczny pomysł urzędników czyli drzewa w
donicach. Te twory nie mają żadnej wartości. Nigdy nie urosną one do rozmiarów,
który będzie miał jakiekolwiek znaczenie w tkance miasta. Łąki kwietne w
doniczkach? Może i wyglądają ładnie, ale nie dają cienia i nie oddają wody. I
kolejny przykład z polskich ulic – trawnik może być nawet 30 stopni
chłodniejszy od betonu! Zieleń musi stać się priorytetem kiedy myślimy o
przestrzeni miasta. Po prostu. Innego wyjścia już nie ma. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal">Na szczęście z roku na rok, wraz z kolejnymi falami upałów,
rośnie też świadomość wśród mieszkańców i urzędników. Szkoda, że dopiero teraz,
kiedy na własnej skórze przekonujemy się o zgubnych skutkach „betonozy”. Upały,
powodzie błyskawiczne czy susza – to efekty między innymi naszych działań.
Musimy nauczyć się z nimi żyć lub diametralnie zmienić podejście do
projektowania przestrzeni miejskiej. I to od nas, mieszkańców zależy, jak
będzie wyglądać przyszłość życia w miastach, także w Opolu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-52509338646608280502021-06-09T19:05:00.001+02:002021-12-15T19:07:40.054+01:00Rytm życia w średniowiecznym Opolu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik92ECCAMSl28dngZF_nIMyfbvcnvK_Bo7M5p5fCVdGl1OoDB2dPMKR9R8nbX7EsJbqoMgMSu8JoBWmuNRW_FQS14oTZPuV05RmWDhaKt6Z4WagI-fPWVAggTPk68Pg6kZlcZ5uaAv9Sc/s640/zegar-kosciol-franciszkanow-opol.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik92ECCAMSl28dngZF_nIMyfbvcnvK_Bo7M5p5fCVdGl1OoDB2dPMKR9R8nbX7EsJbqoMgMSu8JoBWmuNRW_FQS14oTZPuV05RmWDhaKt6Z4WagI-fPWVAggTPk68Pg6kZlcZ5uaAv9Sc/w640-h360/zegar-kosciol-franciszkanow-opol.png" width="640" /></a></div><br />W średniowiecznym Opolu życie płynęło zgodnie z mijającymi porami roku. Rytm wyznaczały kolejne święta, jarmarki czy targi. Praca, a więc jedna z podstawowych ludzkich czynności, organizowana była początkowo wedle wschodów i zachodów słońca. Z czasem system ten zastąpiono „nowocześniejszym” biciem dzwonów. Miejskie dzwony odzywały się na Anioł Pański – rano oznaczały rozpoczęcie pracy, w południe – przerwę obiadową, a w końcu wieczorem – koniec pracy. Taka zasada, obowiązująca w księstwie opolskim od XVI wieku, dotyczyła zarówno pracy osób prywatnych, jak i działalności instytucji miejskich.<div><br /></div><div>Zegary znane nam współcześnie, na wieżach w mieście pojawiły się po raz pierwszy w XVI wieku. Ich umieszczenie niewiele jednak zmieniło. Wskazywana godzina nie miała większego znaczenia a istnienie miejskiego zegara świadczyło po prostu o prestiżu – mechanizm ten był wówczas po prostu piekielnie drogi. Dziś już nie wiadomo kiedy godziny zaczęły mieć znaczenie. Pewne jest jednak, że z czasem dzwony (które nadal wyznaczały rytm dnia) zaczęły bić o określonych godzinach. Pojawiły się konkretne godziny pracy urzędów czy nauki w szkołach. <br /><br />Ważnymi wydarzeniami w życiu miasta były jarmarki. Początkowo Opole otrzymało przywilej organizowania dwóch jarmarków w roku: jarmarku św. Wojciecha przypadającego na 23 kwietnia, oraz jarmarku św. Lamberta przypadającego na 18 dzień września. Nie były to jednak wielkie wydarzenia. Przede wszystkim jarmarki organizowane na wiosnę i jesienią nie cieszyły się popularnością ze względu na ilość prac w polu. Ludzie nie mieli czasu zjeżdżać do miasta by świętować, bo zajęci byli pracą. Pod koniec XV wieku Opole otrzymało możliwość organizacji dwóch kolejnych jarmarków. Tym razem związane one były ze świętami Trzech Króli (6.01) oraz Wszystkich Świętych (1.11). Terminy te były dużo bardziej szczęśliwe i szybko w naszym mieście wyodrębniły się dwa rodzaje jarmarków: mniejsze w kwietniu i wrześniu, oraz większe w styczniu i listopadzie. W ten sposób w naszym mieście pojawił się kolejny, naturalny podział czasu. <br /><br />Początkowo data roczna, także nie była zbyt istotna. Pojawiała się wyłącznie w dokumentach, a mieszkańców niewiele obchodziła. Wyjątek stanowili mieszkańcy wykształceni. Miejska elita jako jedyna znała np. datę swoich urodzin. W tygodniu najważniejszym dniem była oczywiście niedziela – każda z nich posiadała własną nazwę, co ułatwiało ludności określenie dat: np. 3 dni po białej niedzieli – co oznaczało 3 dni po Wielkanocy. Od 1651 roku w księstwie opolskim i raciborskim urzędowo karano pracę w niedziele i święta kościelne. Wyjątek stanowiły cechy rzemieślników przygotowujące się do nadchodzących jarmarków.<div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Desperado/fotopolska.eu]</div></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-8442821834399728292021-05-25T19:59:00.001+02:002021-12-15T19:08:41.499+01:00Tego o opolskim ratuszu nie wiedziałeś!<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4f8Qls5E7Qs78e8jUlzMjDn7enLsjVoL68ct9v6Tw6ukCqhFE75Sh3sPYIwhOW9iNAwVjXocEWcuLbkWmmdPeQKmD8PWlH9u0octIZFgcfhudfmcBZBtiBEwWDQKj4kW-TslaBDJ1688/s1280/ratusz-opole.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4f8Qls5E7Qs78e8jUlzMjDn7enLsjVoL68ct9v6Tw6ukCqhFE75Sh3sPYIwhOW9iNAwVjXocEWcuLbkWmmdPeQKmD8PWlH9u0octIZFgcfhudfmcBZBtiBEwWDQKj4kW-TslaBDJ1688/w640-h360/ratusz-opole.png" width="640" /></a></div><br /><p></p><p><b>1. Początki ratusza</b></p><p>Ratusze w śląskich miastach budowano już od XIII wieku. Nie inaczej było w Opolu. Drewniany dom kupiecki, zlokalizowany na centralnym placu po raz pierwszy wspomniany jest w 1308 roku. Oznacza to, że powstał zapewne w 2. połowie XIII wieku. Początkowo urzędowali w nim kupcy i rzemieślnicy. Z czasem przekształcony został w siedzibę władz miejskich. Murowany ratusz pojawił się w naszym mieście w XV wieku. </p><p><b>2. Teatr na Rynku</b></p><p>W opolskim ratuszu przez lata działała sala teatralna. Posiadała ona 450 miejsc siedzących oraz blisko 100 miejsc stojących. Część miejsc znajdowało się na balkonach nad widownią. Ostatni jej wielki remont miał miejsce w 1903 roku. Co ważne, spektakle odbywały się tam aż 6 razy w tygodniu! Jedynie niedziela była dniem bez przedstawienia. Warto także zaznaczyć, że repertuar zmieniał się bardzo często bo nawet co tydzień! Ostatni spektakl odbył się tam prawdopodobnie w 1929 roku. Wtedy to sala teatralna została zamknięta ze względu na zły stan techniczny. Ostatecznie sala uległa zniszczeniu w trakcie katastrofy budowlanej w 1934 roku. </p><p><b>3. Zawalenie ratuszowej wieży</b></p>W 1933 roku rozpoczęto prace pod nadzorem opolskiego architekta Johannesa Schmidta. Głównym zamysłem przebudowy było wyburzenie kamienic z tzw. kwartału śródrynkowego. Budynki te bezpośrednio przylegały do ścian ratusza. Zaczęto od wyburzania kamienic przy ścianie zachodniej (dziś scena przy ratuszu). Następnie demontowano zabudowania bezpośrednio przylegające do wieży, a w ostatnim etapie remontowano wschodnią fasadę (dziś główne wejście do budynku). Właśnie w trakcie tych ostatnich prac zauważono dwa pęknięcia u podstaw wieży, dokładnie w miejscu, gdzie wcześniej przylegały wyburzone kamienice. Pozostawiono je jednak bez żadnej reakcji. Kolejne rysy pojawiły się dopiero 13 lipca 1934 roku, czyli 8 miesięcy po pierwszych. Wtedy pęknięcia były zdecydowanie większe i zaczęły niepokoić budowlańców. Jak się okazało całkiem słusznie. Dwa dni później, 15 lipca o godzinie 21.30, wieża ratusza runęła na południową pierzeję Rynku. W momencie zawalenia nikt nie znajdował się w sąsiedztwie budynku, więc obyło się bez ofiar. Niestety katastrofa pociągnęła za sobą ogromne zniszczenia w Ratuszu i pojedyncze, niewielkie uszkodzenia sąsiadujących budynków.<div><br /></div><div><b>4. Świdnickie piwo w Opolu</b></div><div><br /></div><div>W piwnicy opolskiego ratusza działała piwnica świdnicka. Był to lokal, w którym sprzedawano uznane na Śląsku, piwo ze Świdnicy. Trunek ten serwowany był nie tylko w Opolu, ale m.in. we Wrocławiu, Krakowie czy nawet Pradze! Działalność piwnicy świdnickiej nie pozostawała obojętna dla finansów miasta - sprzedaż świdnickiego piwa generowała całkiem przyzwoity dochód. </div><div><br /></div><div><b>5. Pamiątka z XVI wieku</b></div><div><br /></div><div>Jedną z najstarszych pamiątek z dawnego Opola jest dzwon znajdujący się kiedyś na wieży ratusza. Ufundowany w 1566 roku dzwon ozdobiony został inskrypcją w języku łacińskim, która w tłumaczeniu brzmi "zgoda jest matką republiki". Na tzw. płaszczu dzwonu (centralna część) umieszczono herb Opola i datę jego wykucia. Po katastrofie budowlanej w 1934 roku dzwon nie uległ zniszczeniu i trafił do miejskiego muzeum, gdzie znajduje się do dzisiaj.</div><div><br /></div><div><b>6. Wnętrze ratusza</b></div><div><br /></div><div>Jak wyglądał opolski ratusz w środku? Możemy dowiedzieć się o tym z opisu, pochodzącego z połowy XVIII wieku. W piwnicy mieścił się wspomniany już wyszynk z piwem. Po sąsiedzku swoje biuro miał poborca podatkowy. Dodatkowo na najniższym poziomie ratusza działało więzienie, areszt miejski, kancelaria oraz punkt handlu suknem. Na parterze znajdowało się duże pomieszczenie, w którym w dni targowe handlowali miejscy szewcy oraz sala nabożeństw ewangelików. Obok działała izba wójta. Najważniejszym pomieszczeniem była jednak sala posiedzeń rady miejskiej. Kolejną kondygnację zajmowały biura urzędników miejskich. </div><div><br /></div><div><b>7. Kłótnia na ratuszowej wieży</b></div><div><br /></div>Podczas odbudowy ratusza po pożarze w 1739 roku, postanowiono na szczycie wieży umieścić kilka cennych dokumentów dla przyszłych pokoleń. I tak znalazło się tam m.in. pismo, w którym jego autor w dosyć jednoznaczny sposób rozprawia się z rajcą miejskim i adwokatem Franciszkiem Kuffką. Jest to chyba jeden z najdziwniejszych przedmiotów, jakie można było znaleźć w tego typu skrzynkach pamięci. Syn rajcy miejskiego Teuberga - Jan napisał:<br /><br />"Ten nieporównywalny i formalny przeciwnik uczciwości, spokoju i porozumienia od początku swoich czynności, jakie wykonywał, aż do teraźniejszej godziny niczym innym się nie wybijał, jak tylko uwłaczaniem czcigodnym i rzetelnym ludziom, których aż do krwi obrażał, w tym swoją własną matkę, obu teściów, szwagrów i całe miasto Opole (...), procesy wszczynał i zakłócał powszechny pokój, przy czym często nie otwarcie, lecz pod różnymi przykrywkami, że oburza to wszystkich, bo z powodu tego człowieka wielu uczciwych ludzi popadło w nieszczęścia, straciło cześć i majątek".<br /><br />O piśmie i fakcie, że stanie się "pamiątką" dla przyszłych pokoleń dowiedział się jego główny bohater. Wykorzystując swoje liczne kontakty umieścił w kopule dwa dokumenty. Jeden, w którym broni się przed wszelkimi oskarżeniami, a drugi w którym w jego obronie stają znający go mieszkańcy Opola. Kopułę otworzono w 1818 roku, 78 lat po tych pamiętnych wydarzeniach i pół wieku po śmierci głównego oskarżonego. <div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-48879135556034149482021-05-07T19:10:00.006+02:002021-08-25T11:38:35.365+02:00Spacer po Zaodrzu [opis, trasa, mapa]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMoAKyfS2n5w35KSDrc6jH5lbWqOH2AzKF7XORNO4yf8lbVdGLwFbCDFxpa4xR0Qzk4TwHfZP3_VUl-H5bfgyhyphenhyphendjTDvQH_iTDvF5CRX1COhUWnhkV0ELG2PO3zdeZbWB4losbyf4gxV0/s640/spacer-po-zaodrzu.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMoAKyfS2n5w35KSDrc6jH5lbWqOH2AzKF7XORNO4yf8lbVdGLwFbCDFxpa4xR0Qzk4TwHfZP3_VUl-H5bfgyhyphenhyphendjTDvQH_iTDvF5CRX1COhUWnhkV0ELG2PO3zdeZbWB4losbyf4gxV0/w640-h360/spacer-po-zaodrzu.png" width="640" /></a></div><br />Nie macie pomysłu na popołudniowy spacer? Zapraszamy was... na Zaodrze! Opolskie Zaodrze przez lata nie miało szczęścia. Położone za murami miejskimi nie należało do najbezpieczniejszych miejsc. Była to dzielnica, o której zapomniano. Gdzieś tam za Odrą, za murami, za mostem swoje miejsce do życia znajdowali drobni przestępcy, żebracy, chorzy i panie trudzące się najstarszym zawodem świata. Jednym słowem — wszyscy ci, których w mieście nie chciano. To właśnie ta okolica stała się idealną lokalizacją dla szpitala, by pozbyć się chorych z miasta. To tutaj zlokalizowano cmentarz przy kościele Św. Krzyża. W końcu to tutaj przez lata znajdowało się miejsce straceń. I to właśnie Zaodrze wybrano na lokalizację największego ówczesnego cmentarza komunalnego. Zapraszamy was na spacer śladem historii Zaodrza!<div><br /><b>1. Plac Piłsudskiego <br /></b><br />Schodząc z Mostu Piastowskiego trafiamy wprost na Plac Piłsudskiego – dawny Plac Wrocławski. To główny skwer Zaodrza, na którym przed laty toczyło się życie dzielnicy. W zlokalizowanym tutaj Dworku Odrzańskim działać zaczęła pierwsza w mieście kręgielnia. W zachodniej części placu do 1812 roku stał kościół pw. Świętego Krzyża. Wybudowany został, jako część pierwszego w mieście szpitala. Jedyną pozostałością po niewielkim kościółku jest masywny krzyż, który niespełna sto lat później wmurowany został w fasadę narożnego budynku, tuż przy skrzyżowaniu ze światłami. <br /><br />Po II wojnie światowej plac został uporządkowany. W miejscu zniszczonych kamienic powstał w 1963 roku blok mieszkalny autorstwa Stanisława Torca. Prosta, modernistyczna sylwetka wzbudzała zachwyt wśród mieszkańców Opola, stąd prasa szybko okrzyknęła go „Misterem Zaodrza”. Po drugiej stronie ulicy wybudowano jeden z najwyższych bloków w Opolu, w którym przez lata działała popularna klubokawiarnia "Hanka".<div><br /><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620404988550!6m8!1m7!1snsVmbyleAq6sIG-reB2AeA!2m2!1d50.66936830543715!2d17.91577727883992!3f247.1800487934177!4f11.005025161848792!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>2. Plac Piłsudskiego 11a <br /></b><br />Dziś w tym miejscu znajdziemy nowoczesny biurowiec, w którym działa m.in. przychodnia lekarska. Uwagę przykuwa ceglany parter – całkiem słusznie. To pozostałość po działającej w tym miejscu przed wojną hurtowni napoi G.E.G Oppeln Gastwirte - Einkaufs Genossenschaft E.G.M.B.H. Oppeln.</div><div><br /></div><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405057616!6m8!1m7!1sDDtzDrfhYG8fB2z_nrc8ww!2m2!1d50.66940918718274!2d17.91360483020149!3f60.739801668386555!4f10.504773810969851!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>3. Wydział Sztuki Uniwersytetu Opolskiego <br /></b><br />Nieco dalej, idąc w stronę ul. Wrocławskiej, dojdziemy do budynku mieszczącego dziś Wydział Sztuki Uniwersytetu Opolskiego. Obiekt wybudowano w 1896 roku. Początkowo znajdowała się w nim 12 klasowa szkoła powszechna – Volkshule 4. W związku z rozwojem dzielnicy zapadła decyzja o rozbudowie szkoły. W 1917 roku oddano do użytku nową część szkoły powszechnej nr 4 znajdującą się przy dzisiejszej ul.Bończyka (obecnie Szkoła Podstawowa nr 8).</div><div><br /></div><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405085966!6m8!1m7!1sWynXp92B08QT0ICJU3Wrhg!2m2!1d50.6699494839038!2d17.91326478791227!3f41.090975618882524!4f15.67941817935727!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>4. Dawny cmentarz – dziś park <br /></b><br />Niewielki park znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy Wrocławskiej to pozostałość po zlikwidowanej części cmentarza komunalnego. Do lat 30. XX wieku, cmentarz rozciągał się, aż do dzisiejszego dyskontu. W trakcie budowy obwodnicy śródmiejskiej nekropolia została przedzielona, a mniejsza część, na której znajdowały się groby dzieci, zlikwidowana.</div><div><br /></div><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405125581!6m8!1m7!1sN5OJKYz6qR3aGhjLxs7IaA!2m2!1d50.67066608865908!2d17.91257106063742!3f264.6474564666041!4f14.407277329206522!5f0.40000695318480284" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>5. Cmentarz komunalny <br /></b><br />Cmentarz komunalny przy ul.Wrocławskiej został oddany do użytku w 1813 roku dla ludzi dwóch wyznań: ewangelików i katolików. Początkowo liczył około 8 hektarów (dzisiaj o 1,5 hektara mniej), lecz do dziś zachowały się na nim liczne nagrobki znanych opolan. Wśród najlepiej zachowanych znajdziemy grób śląskiego malarzao Josepha Jackish’a i proboszcza kościoła pw. Św. Krzyża - ks. Kacpra Wrzodka. Dzisiaj, zdecydowanie najstarszym grobem na cmentarzu (z którego można odczytać daty zgonów) jest grób rodziny Süssenbach, czyli królewskiego nadleśniczego Christiana Jana i jego żony Cathriny Ernestin. Wśród bezimiennych grobów z pewnością znajduje się także miejsce wiecznego spoczynku sławnej, przedwojennej pisarki – Elisabeth Grabowskiej.</div><div><br /></div><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405173555!6m8!1m7!1s8pjf7Ws6QLEbLXWcX9rY_Q!2m2!1d50.67197190582947!2d17.91114343111726!3f281.9071434962474!4f8.005993237884041!5f0.4000000000000002" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>6. Kaplica cmentarna <br /></b><br />Istotnym elementem znajdującym się dzisiaj na cmentarzu z tabliczką „Uwaga! Grozi zawaleniem!” jest neogotycka kaplica. Została ona oddana do użytku wspólnego przez oba wyznania w 1901 roku. <br /><br /><b>7. Plac Kazimierza <br /></b><br />Mamy początek XX wieku, kiedy władze Opole decydują o budowie nowego miejskiego osiedla na Zaodrzu! Dzielnica ma się zmienić nie do poznania. Tak powstaje Falkenbergen Platz, dzisiejszy Plac Kazimierza. W połowie lat 30. XX wieku do zamieszkania zostaje oddana nowoczesna, modernistyczna zabudowa dzisiejszego Placu Kazimierza. Jest to spójna koncepcja zabudowy mieszkalnej stworzona w myśl obowiązujących wówczas trendów modernistycznych. Idealne obiekty mieszkalne miały być przede wszystkim wygodne, dostosowane do indywidualnych potrzeb mieszkańców. Panujący w wyglądzie tych budynków minimalizm to modernizm w czystej postaci. Zadanie przygotowania modelowego osiedla na Zaodrzu otrzymuje wrocławski architekt Albrecht Jager, który wcześniej tworzył m.in. w Chorzowie, Bytomiu i Wrocławiu. W przestrzeni Placu Kazimierza powstał m.in. trzykondygnacyjny galeriowiec z parterowymi pawilonami handlowymi zakończonymi zaokrąglonymi narożnikami, a także plac centralny, który był miejscem integrującym okolicznych mieszkańców. Chociaż nowi mieszkańcy nie mogli długo cieszyć się swoimi domami, przez kilka lat okazało się, że budynki w pełni spełniają funkcję wygodnych mieszkań. Niestety, dziś trudno odnaleźć piękno kamienic. Jak w wielu przypadkach dowolnie dobierana stolarka okienna czy kolory elewacji tworzą prawdziwy oczopląs form i barw odbierając zabudowie jej pierwotny wygląd i niszcząc jedną z pereł opolskiego modernizmu. Remonty bez żadnego nadzoru na zawsze zniszczyły wyjątkowy charakter budynków.</div><div><br /></div><div>
<iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405213883!6m8!1m7!1s8ZjkU1EsohSDXQO1aS258Q!2m2!1d50.67023335790313!2d17.91111225190401!3f198.19157621866074!4f3.223066628777673!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe><br /><br /><b>8. Kino Stylowe <br /></b><br />Idąc z Placu Kazimierza ulicą Ściegiennego po lewej stronie będziemy mijać sklep Biedronka. Dzisiaj budynek może wydawać się niespecjalnie ciekawym, jednak wiąże się z nim wiele miłych wspomnień. A to wszystko za sprawą kina, które działało tu przed inwazją biedronek. Uruchomienie kina Stylowego w 1959 roku było w Opolu sporym wydarzeniem. Był to pierwszy obiekt w mieście z panoramicznym ekranem. Jednocześnie na klimatyzowanej (!) widowni mogło zasiąść nawet 319 widzów! <br /><br /><iframe allowfullscreen="" height="450" loading="lazy" src="https://www.google.com/maps/embed?pb=!4v1620405249842!6m8!1m7!1smK6IczJobEZ3Vn5g-OH8EQ!2m2!1d50.66974021133921!2d17.91262753655909!3f31.03424266658434!4f12.272917820745903!5f0.7820865974627469" style="border: 0;" width="600"></iframe> </div><div><br /></div><div><b>9. Ulica Niedurnego</b></div><div><br /></div><div>Spacer po Zaodrzu polecamy zakończyć na ulicy Niedurnego. Chociaż dziś, prawie nie zachowała się dawna zabudowa tego zakątka, to warto znać jego historię. Jeden z najbardziej znanych mieszkańców opolskiego Zaodrza — Szymon Koszyk (urodził się przy ul.Spychalskiego 20) wspomina, że opolanie mówili o tej dzielnicy "Tigerviertel" co w prostym tłumaczeniu znaczy "Dzielnica tygrysów". Odnosi się to do powszechnych na ulicach w tej części miasta — pijaczków, którzy lubili wszczynać awantury. Miano najgorszej z najgorszych otrzymała właśnie ulica Neumannsgasse (obecnie ulica Niedurnego). To tam miały zbierać się okoliczne "tygrysy". Na początku lat 90. XX wieku rozpoczęło się porządkowanie tej okolicy. W ówczesnych rozumieniu oznaczało to wyburzenie starej zabudowy, która w większości była w katastrofalnym stanie technicznym. Zastąpione je współczesnymi plombami, dzięki którym ulica na zawsze straciła swój "tygrysi" klimat. </div><div><br /> I to już koniec naszego spaceru po Zaodrzu. W jego trakcie będziecie mieli okazję poznać historię tej wyjątkowej dzielnicy i odkryć jej najciekawsze miejsca. To, jak? Widzimy się na Zaodrzu!<br /><br />
<iframe height="480" src="https://www.google.com/maps/d/u/0/embed?mid=1FmE14Opb3VuNeCF_xNirC_T5VHLAnd9z" width="640"></iframe></div></div><div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Paweł Szpala]</div></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-58550735758431576122021-04-25T10:00:00.004+02:002021-12-15T19:08:49.274+01:007 dziwactw Opola<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5ZHTNjX4-UUhg2AZ1YN7-8RXWR0p9WGsNo5b1nt78Y6p8Yd_IY4xeMFGUiU4EDVpyGM8LYXyN_T1yyBMTMldHQSPYjwZUf-jO6WahJ78pOLa3xDhad-nAVH6oQAEs4G9HcXNldmzmtYs/s1280/opole-z-sercem.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5ZHTNjX4-UUhg2AZ1YN7-8RXWR0p9WGsNo5b1nt78Y6p8Yd_IY4xeMFGUiU4EDVpyGM8LYXyN_T1yyBMTMldHQSPYjwZUf-jO6WahJ78pOLa3xDhad-nAVH6oQAEs4G9HcXNldmzmtYs/w640-h360/opole-z-sercem.png" width="640" /></a><br />
<div><br /></div>1. No ten taki niebieski budynek, czyli obskurny wieżowiec<br /><br />Biurowiec Społem, znajdujący się w samym centrum Opola, przy ul. Ozimskiej, to jeden z najbardziej znienawidzonych budynków w mieście. Obskurny, z elewacją, której lata świetności minęły już dawno, niewiele lepiej wyglądający w środku. Mimo to jest doskonale widoczny z wielu punktów miasta, także tych najbardziej reprezentacyjnych, jak wyremontowany ostatnio Plac Mikołaja Kopernika. Jest to pozostałość, a w zasadzie jeden z niewiele zrealizowanych projektów, który wynikał z założeń, Planu Zagospodarowania Przestrzennego Śródmieścia Opola Wojewódzkiej Pracowni Urbanistycznej. W planach Opole w planach miało być… wysokie. Cała ulica Reymonta miała być zabudowana wieżowcami, podobnej wielkości do dawnego urzędu skarbowego. Parking przed najbardziej obskurnym biurowcem w mieście miał zostać zastąpiony pasażami handlowymi. Niestety (a może raczej „stety”) z tych wszystkich planów niewiele udało się zrealizować. Wśród przysłowiowych „we did it” jest właśnie wieżowiec przy ul. Ozimskiej. <br /><br /> <br />2. Ławki na których nie radzimy siadać: betonowe i metalowe ławki na nowych miejskich placach <br /><br />Opolskie place zmieniają się w zawrotnym tempie! Najpierw Mały Rynek, potem Plac Jana Pawła II, Plac Kopernika, aż w końcu Plac Sebastiana. Wszystkie te miejsca nie tylko stały się ofiarami powszechnej ostatnio betonozy, ale też betonowych lub metalowych miejsc do siedzenia. Architekci w ostatnich latach niezwykle pokochali meble z betonu, którymi uraczyli nas m.in. na Placu Jana Pawła II czy skwerze przed zamkiem górnym. Szybko okazało się, że nie są one zbyt przyjemne w użytkowaniu. Latem rozgrzewają się tak, że można na nich smażyć kuperki i jajka (nie tylko kurze), za to zimą są wyjątkowo lodowate. Podobnie sprawa ma się z metalowymi krzesełkami, które kryją się np. na Placu Sebastiana. I tylko małym światełkiem w tunelu jest ustawienie drewnianych miejsc odpoczynku na Placu Kopernika, a ostatnio także, jako uzupełnienie betonowych grilli, na Placu Jana Pawła II. <br /><br /><br />3. Przeżegnaj się, jedź i wyskocz: windy, które się nie zatrzymują <br /><br />Winda paciorkowa, okrężna czy po prostu "paternoster" („Ojcze nasz” i do przodu) - to rodzaj dźwigu stosowanego w budynkach, szczególnie na początku XX wieku. Windy tego typu charakteryzują się ciągłą pracą, bez zatrzymywania się na poszczególnych piętra. Ich powolny ruch sprawia, że na wybranej przez nas kondygnacji trzeba wyskoczyć, a winda jedzie dalej. Niestety w ślad za zwiększoną wydajność szła też zwiększona liczba wypadków. Dodatkowo tego typu rozwiązanie uniemożliwiało skorzystanie z nich przez osoby niepełnosprawne. Opole jest wyjątkowe pod tym względem na mapie Polskie. Do dziś bowiem funkcjonują tu aż dwie windy paternoster - w urzędzie wojewódzkim przy ul. Piastowskiej oraz wojewódzkiej komendzie policji przy ul. Korfantego. Dodatkowo obie są sprawne i działają! Dziś uzupełniają je co prawda nowoczesne windy dostosowane m.in. do potrzeb osób niepełnosprawnych. Nie mniej po dziś dzień zaskakują swoją technologią i nieprzerywaną pracą. <br /><br /> <br />4. Szklane domy wersja Opole: gmach w sercu miasta <br /><br />Fragment Placu Wolności przy kościele franciszkanów przez wiele lat pozostawał niezagospodarowany. Po wojnie pozostały na nim niewielkie, piętrowe kamieniczki, w których działały drobne zakładu usługowe i rzemieślnicze. Niestety brak remontów sprawił, że budynki były w fatalnej kondycji i ostatecznie w latach 60. XX wieku postanowiono je rozebrać. Wraz z rozbiórką pojawił się problem - brak pomysłu na zagospodarowanie pustego placu w samym sercu Opola. W końcu po wielu latach "genialnych" pomysłów, działka zostaje sprzedana w połowie lat 90. XX wieku. W 1996 roku zostaje rozstrzygnięty kolejny konkurs architektoniczny na zabudowę pustej działki. SARP wybrał projekt autorstwa Marka Dunikowskiego. Charakterystyczna, ścięta bryła budynku była zaskakująca. Dzięki powściągliwej architekturze i swojej pochyłej fasadzie podkreśla otoczenie, skutecznie wyznaczając linię pomiędzy wysoką wieżą ratusza i niskim, przyklasztornym murem, ale przede wszystkim zachowuje historyczną oś widokową. Ustawienie w tym miejscu tradycyjnego budynku, na zawsze zakłóciłoby widok z parku na Placu Wolności w stronę opolskiego ratusza. Chociaż minęły już ponad 2 dekady budynek wciąż wzbudza kontrowersje. Jedno jest jednak pewne, obok tego budynku nie można przejść obojętnie. <br /><br /> <br />5. Paaaanie, daleko Pan nie zajedziesz: centrum przesiadkowe bez przesiadki <br /><br />Jeżeli o czymś bardzo marzymy, to jest szansa, że to się spełni. Chyba właśnie z takiego założenia wyszli urzędnicy projektujący centrum przesiadkowe przy dworcu Opole Wschodnie. Nie będziemy pastwić się już nad pomysłem centrum przesiadkowego , ale zastanówmy się nad integracją pomiędzy komunikacją miejską, a PKP. Od biedy można by uznać, że przesiadka pomiędzy dwoma (!) liniami MZK jest na tyle istotna, że należy wybudować skrzyżowanie za jakieś 140 milionów złotych. Jednak już przesiadka pomiędzy pociągami, a autobusami to w tym miejscu istny kosmos. Tak się składa, że na opolskim dworcu wschodnim w ciągu dnia zatrzymują się 2(!) pary pociągów. Nie brzmi to zbyt obiecująco. Ale to nic! Dzięki papierowemu rozwojowi komunikacji miejskiej w tym miejscu, udało się zyskać dofinansowanie na przebudowę skrzyżowania. Skrzyżowania, które docelowo zwiększy natężenie ruchu na okolicznych ulicach, a które jest wybudowane w ramach projektu, który oficjalnie ma ten ruch zmniejszać! Prawda, że sprytnie? <br /><br /><br />6. Mam to gdzieś, czyli Globus Europy i dowód, że UO umie w geografię <br /><br />O poziomie nauczania Uniwersytetu Opolskiego można zapewne powiedzieć wiele, jednak nie sposób odnieść wrażenia, że geografia nie jest mocną stroną uczelni. W 2019 roku na Wzgórzu Uniwersyteckim stanęła kolejna rzeźba - tym razem była to postać Atlasa dźwigającego na swoich barkach globus. Huczne odsłonięcie, w którym udział brał m.in. prezydent Opola oraz dawny rektor UO, szybko zostało przyćmione dzięki naszemu "odkryciu". Umocowany w bardzo nietypowym miejscu pręt sprawił, że rzeźba szybko stała się najpopularniejszym monumentem w Polsce. Śmiechom nie było końca i chociaż początkowo władze uczelni udawały głupa, ostatecznie mocowanie zostało poprawione. Wtedy też zwrócono uwagę na kolejną "nieścisłość". Umęczony prętem w d... swoich czterech literach Atlas na swoich barkach niósł... globus Europy. Na modelu Ziemi ewidentnie ktoś zapomniał, że istnieją inne kontynenty. I tylko otwartym pytaniem pozostaje, czy nauka geografii na UO obejmuje więcej kontynentów? A może był to kurs skrócony? <br /><br /><br /><div>7. Seems legit: centrum handlowe odwrócone... tył(ki)em! <br /><br />Dzielnica Opole Wschód znana i zwana dzisiaj jako ZWM (99% Opolan) lub Osiedle Armii Krajowej (1% Opolan) to projekt niezrealizowany w całości. Chociaż osiedle powstawało blisko 30 lat, to nigdy nie zostało dokończone. Brak chociażby piętrowych garaży czy parkowych kawiarni. Jest za to pierwsze w mieście centrum handlowe, wybudowane przy ul. Sosnkowskiego. Przyznać trzeba, że już w latach 70. XX wieku planowano w tym miejscu budowę domu towarowego. Miał on niejako spajać dzielnicę, stąd m.in. wiele z osiedlowych ścieżek prowadzi wprost do... zaplecza dzisiejszego hipermarketu. Jak się okazuje ogromny sklep obrócony jest tyłem osiedla, wbrew zamierzeniom planistów osiedla. Sprawa była na tyle poważna, że opolski architekt Reala otrzymał upomnienie od Stowarzyszenia Architektów Polskich za złamanie podstawowych zasad projektowania. Na nic to się jednak zdało, obiekt był już w budowie i do dziś odcina się ogromnym zapleczem od całego osiedla. A szkoda, być może gdyby powstał zgodnie z planem nie walczyłby o przetrwanie?<br /><div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł; Justyna Kraus</div></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-87846849279824673722021-04-11T12:00:00.002+02:002021-09-03T20:07:15.591+02:00Jak karano przestępców w dawnym Opolu?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJrLYN8o0iOtu64hDxOjLDYYCAWzFnwn95VLDbqkac11rrCc2I66TWcVDFvHoCLCFxGH_sy9_qAi-EoBVh5zeodVoj1aW-kEjBnZb6rrC9l1cDCh3ul4ByWcAM6AvxUnqfsqhC6TanUxc/s953/brama-odrzanska-opole.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="619" data-original-width="953" height="416" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJrLYN8o0iOtu64hDxOjLDYYCAWzFnwn95VLDbqkac11rrCc2I66TWcVDFvHoCLCFxGH_sy9_qAi-EoBVh5zeodVoj1aW-kEjBnZb6rrC9l1cDCh3ul4ByWcAM6AvxUnqfsqhC6TanUxc/w640-h416/brama-odrzanska-opole.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div>Opolskie sądownictwo na przełomie XVII i XVIII wieku miało swoją specyfikę. Porównując je z podobnymi organizacjami działającymi w sąsiednich dużych miastach, jak np. Wrocławiu jedną rzecz widać bardzo wyraźnie. Opolski sąd niezwykle rzadko sięgał po surowe kary, a w wielu przypadkach wręcz odstępował od jej wymierzenia! Nie oznacza to, że w naszym mieście panowało bezprawie! Kary, jakie mógł wymierzyć sąd można podzielić na te wymierzane fizycznie, w formie aresztu i finansowe. <br /><br />Chłosta – czyli najbardziej surowa forma kary, jaka mogła spotkać skazanego. Jak już było powiedziane, opolski sąd był niezwykle łagodny w swoich osądach. Na dowód tego niech będzie fakt, że w ciągu blisko 100 lat, na przełomie XVII i XVIII wieku, kara chłosty zasądzona była tylko jeden raz – złodziejowi, który włamał się do dominikańskiego browaru! Równie rzadko co kary cielesne, skazany był zmuszony do opuszczenia miasta. Wypędzenie z miasta mogło w niektórych przypadkach przyjmować nieco ironiczną formę „uroczystości” miejskiej. Na takie wydarzenie spraszani byli miejscy oficjele, a także mieszkańcy. W tym samym czasie do takiego wypędzenia doszło również tylko 1 raz! Lokalna prostytutka, na którą doniosła żona jednego z „klientów” została oskarżona o pobicie i groźby względem żony byłego usługobiorcy i ostatecznie wraz z dzieckiem wypędzona z Opola. Zakaz przebywania w Opolu obejmowały wyłączenie obszar miasta otoczony murami miejskimi, dlatego najczęściej wypędzeni zamieszkiwali na Zaodrzu, które nie podlegało tym obostrzeniom.<div><br /></div>Karą, której obawiało się wielu mieszkańców, było wystawienie na widok publiczny w jednym z centralnych punktów miasta. We Wrocławiu był to pręgierz na Rynku, w Opolu były to kuny przymocowane do ściany ratusza. Żelazne łańcuchy posiadały kajdany na ręce oraz szyję. Jeżeli jednak mówimy o najczęściej zasądzanych karach to bezapelacyjnie były to kary finansowe. Takie kary były dla wielu skazanych bardzo dotkliwe, ale istniał pewien paradoks. Opolski sąd niezwykle chętnie skazywał na wysokie kary pieniężne, ale równie chętnie te kary… umarzał lub rozkładał na raty. W przypadku pomówień lub publicznego znieważanie jedyną z możliwych kar były publiczne przeprosiny. Oświadczenie, którego treść była jednakowa, ustalona z góry, należało wygłosić publicznie, a dodatkowo w niektórych przypadkach, opublikować w formie pisemnej.<br /><div> <br />W Opolu znajdowały się osobne więzienia dla kobiet i osobne dla mężczyzn. Dla skazanych za lekkie przewinienia przygotowano cele w opolskim ratuszu. Niestety miejsc było w nim zbyt mało i w miarę potrzeb, kolejnych skazanych umieszczano w aresztach na terenie bram miejskich oraz w siedzibie straży miejskiej. Dla skazanych za cięższe przewinienia miejsce przygotowano w baszcie Wilk – dzisiaj na terenie zakonu sióstr de Notre Dame przy Małym Rynku. Co ciekawe, czas jaki skazany spędzał w więzieniu nie był określony wyrokiem sądu (poza nielicznymi wyrokami). Kara więzienia powiązana była z karą finansową, a wolność zyskiwano w momencie wpłacenia odpowiedniej kwoty określonej w wyroku.<br /> </div><div><br /></div><div>TEKST: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Brama Odrzańska, w której znajdowały się m.in. pomieszczenia dla skazańców]</div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-9633708477657833962021-03-28T10:16:00.001+02:002021-03-28T10:16:44.225+02:00Plebiscyt na Górnym Śląsku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5KxyNS-iQrB_woBIQereoCtYxyVJi88nL9LgVnz-0hmgUgZX10v8doOGwFNhfPDdmjQI9-GEfYOpqI6EouwXfT4H4YlkbduVgrXr6JWunmvAqFdh78SPmcgAMQJnBPYYUIQAr1vAuZhc/s1280/O+czym+plotkowano+w+opolu_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5KxyNS-iQrB_woBIQereoCtYxyVJi88nL9LgVnz-0hmgUgZX10v8doOGwFNhfPDdmjQI9-GEfYOpqI6EouwXfT4H4YlkbduVgrXr6JWunmvAqFdh78SPmcgAMQJnBPYYUIQAr1vAuZhc/w640-h360/O+czym+plotkowano+w+opolu_.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Historia plebiscytu na ziemiach śląskich rozpoczyna się 28 czerwca 1919 roku. Wtedy to w podpisanym właśnie traktacie wersalskim zawarta zostaje idea oddania głosu mieszkańcom Górnego Śląska. To oni mieli zdecydować o przebiegu granicy pomiędzy Polską a Niemcami na tym terenie. Stolicą i główną siedzibą sił plebiscytowych zostało wybrane Opole. To tutaj w 1920 roku zaczęła działać Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. Oficjalnie komisja miała odpowiadać za porządek w trakcie kampanii poprzedzającej plebiscyt oraz zadbać o prawidłowy przebieg samego głosowania. W praktyce organ ten był bardzo niestabilny, głównie przez konflikty wewnątrz państw Ententy, które próbowały zadbać o swoje narodowe interesy, niezależnie od wyników głosowania. </p><p>W ramach kampanii przed głosowaniem strona polska rozdysponowała ponad 100 000 broszur propagujących ideę powrotu Górnego Śląska do Polski. W części z nich znalazła się m.in. obietnica rozdania Ślązakom ziemi pod gospodarstwa. Przestrzegano także przed biedą i głodem, jaki spotka Niemców po utracie kopalni na Śląsku (co u części osób spowodowało odwrotną reakcję od zamierzonej). Z kolei Niemcy straszyli wizją Polski biednej, anarchistycznej i bez przyszłości. Wśród licznych argumentów przeciw Polsce były też te w całości prawdziwe, jak brak systemu emerytalnego, powszechnej służby zdrowia czy rozwiniętego rynku pracy. Postrach wśród Polaków mieszkających na Górnym Śląsku siała niemiecka policja bezpieczeństwa tzw. Sipo. Jej funkcjonariusze dopuszczali się brutalnych aktów przemocy wobec polskich działaczy, utrudniali ich legalne działanie i prowadzenie kampanii informacyjnej czy zastraszali mieszkańców. Po polskiej stronie także dochodziło do przemocy. Polacy odpowiadają m.in. za morderstwo działacza śląskiego Teofila Kupki. Został on zastrzelony w swoim mieszkaniu na oczach ciężarnej żony i pięciorga dzieci. </p><p>Przed rozpoczęciem głosowania zarówno Niemcy, jak i Polska dopuszczali się oszustw i nadużyć. Ponieważ reguły plebiscytu zezwalały na głosowanie w nim przez osoby urodzone lub zamieszkujące na terenach plebiscytowych postawiono na dowożenie z głębi kraju osób, które urodziły się na Górnym Śląsku i wyemigrowały. To Polska żądała takiego zapisu i jako pierwsza rozpoczęła sprowadzenie emigrantów Jak się później okazało wywalczony przez Polskę przepis szybko wykorzystała strona przeciwna. W ten sposób Niemcy "dostarczyli" dodatkowo 182 tysiące głosujących, a Polska od 10 do 50 tysięcy (część osób dowiezionych przez polską stronę ostatecznie zagłosowało za Niemcami, stąd liczby te mogą się różnić).</p><p>Plebiscyt odbył się 20 marca 1921 roku. Udział w nim wzięło 96,5% uprawnionych do oddania głosu. Prawie 1,2 miliona osób oddało swój głos w powiatach <span face="Muli, sans-serif" style="background-color: white; font-size: 18px;"> </span>bytomskim, katowickim, gliwickim, strzeleckim, opolskim, lublinieckim, kozielskim, rybnickim, pszczyńskim, tarnogórskim, kluczborskim, głubczyckim i prudnickim. Ostatecznie wyniki plebiscytu okazały się dla Polski niekorzystne. Za Polską opowiedziało się 40,2%, zaś za Niemcami - 59,4%. Nawet odliczając głosy dowiezionych mieszkańców, to wynik plebiscytu nie zmienia się znacząco - 53,3% za Niemcami, 47,7% za Polską. </p><p>Wyniki plebiscytu rozczarowały stronę polską, w tym mieszkańców przeciwnych pozostaniu w granicach Niemiec. Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa uznały, że Polsce, zgodnie z wynikami głosowania, należą się tylko dwa powiaty. Doprowadziło to do kolejnego, III powstania śląskiego. Strona Polska otrzymała przede wszystkim ciche wsparcie Francji, której za wszelką cenę zależało na skompromitowaniu przegranych w wielkiej wojnie, Niemiec. W jego trakcie powstańcom, pod dowództwem Wojciecha Korfantego, udało się zająć większość obszaru plebiscytowego. Ostatecznie zawieszenie broni podpisano 5 VII 1921 roku. </p><p>Dzięki III powstaniu śląskiemu zmienione zostały ostateczne wyniki plebiscytu. Rada Ligii Narodów, w obawie przed wybuchem kolejnego konfliktu zbrojnego (zaledwie 3 lata po zakończeniu I wojny światowej) postanowiła przyznać więcej ziem Polsce. W granicach Polski znalazły się m.in. Katowice, Chorzów czy Rybnik. Pomimo wciąż niewielkiego obszaru, jaki otrzymała Polska (około 1/3 całego obszaru objętego plebiscytem) to właśnie Polsce przypadły tereny lepiej uprzemysłowione. </p><p>Tekst: Grzegorz Bogdoł</p><p>fot.[Gandalf/fotopolska.eu]</p>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-75152028588261460962021-03-14T18:45:00.006+01:002021-12-15T19:08:55.750+01:00Handel w dawnym Opolu<div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsn9u_6N_LwWSyw2yaxUnwASP01kbGpp868XZoE241bVAer_uiupHzxJGrMhILY4jCqWFAxLpf4V7dAqnr4RUa5iOt72ef-I54RESNjTFhKJHgMPu4mfi_TeAk0RSTyQ7olD035iE3tQo/s2030/handel-w-dawnym-opolu.webp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="2030" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsn9u_6N_LwWSyw2yaxUnwASP01kbGpp868XZoE241bVAer_uiupHzxJGrMhILY4jCqWFAxLpf4V7dAqnr4RUa5iOt72ef-I54RESNjTFhKJHgMPu4mfi_TeAk0RSTyQ7olD035iE3tQo/w640-h336/handel-w-dawnym-opolu.webp" width="640" /></a></div><br /><div>Handel przez lata skupiał się wzdłuż głównych szlaków. Produkty wytwarzane w niewielkich, często przydomowych zakładach, sprzedawane były w z góry ustalone dni targowe. Za każdym razem były to małe miejskie święta. Wedy to do miasta przybywali nie tylko liczni handlarze, ale masa okolicznych mieszkańców rządnych zakupowego szaleństwa. Dziś zabierzemy was właśnie do świata handlu! Oto słów kilka o tym, jak, czym i gdzie handlowano w dawnym Opolu!</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="text-align: left;"><br /></span></div><div>Chociaż może się wydawać, że płatności ratalne to wynalazek współczesnych instytucji bankowych, to ich historia jest znacznie dłuższa! Dziś wiele osób decyduje się na kredyt m.in. po to by kupić swój wymarzony dom. Nie inaczej było w XVII wiecznym Opolu! Jednymi z najczęstszych transakcji realizowanych na raty był właśnie zakup domu. Spłaty rozłożone bywała na wiele lat, a ich brak był surowo karany! Za nieterminową spłatę kredytu naliczane były kary, których wysokość ustalana była przed zawarciem umowy sprzedaży. Brzmi znajomo, prawda? Dziwić może natomiast fakt, do kogo trafiały środki z kar umownych. Nie należały się one bowiem sprzedawcy a… kościołowi i sąsiadom nieruchomości! I tak kara za brak spłaty kredytu w terminie mogła wynieść np. 10 grzywien dla kościoła i ½ małdratu (1 małdrat to około 670 litrów) owsa oraz achtel (3,7 litra) piwa dla sąsiadów.<br /><br />Podobnie, jak dzisiaj wyglądała także hurtowa sprzedaż owoców i warzyw. Wstępną umowę (kontakt) z gospodarzami podpisywano wiosną. Wtedy też określano umowną wielkość zbiorów. Od tego momentu „owoce” były własnością kupującego. Co ważne mimo, że w świetle prawa owoce (a w zasadzie jeszcze kwiaty) należały już do kupującego, to wciąż zajmował się nimi hodowca. To do jego obowiązków należało pilnowanie sadów, tak by nikt nieuprawniony nie mógł zrywać np. jabłek. Zwyczaj ten przetrwał na naszych ziemiach nawet po II wojnie światowej.</div><div><br />Mniejsze wyroby codziennego użytku do kupienia były na targowisku. To odbywało się w Opolu we wtorki i piątki. Wyjątek stanowili hodowcy ryb, którzy swoje produkty mogli sprzedawać przez cały tydzień. Handel odbywał się na kramach i jatkach w Rynku i na sąsiednich ulicach oraz na tymczasowych stoiskach poza murami miejskimi. Do XVI wieku na opolskim Rynku funkcjonowały sukiennice – swego rodzaju dom targowy podobny do tych znanych z Krakowa. Nie były one w pełni wykorzystywane i zostały wyburzone, a w ich miejscu rozbudowano ratusz. Od tej pory handel na głównym placu Opola odbywał się na jego zachodniej pierzei, gdzie ustawiono jatki. Tzw. „sturarze” czyli rzemieślnicy wiejscy nie mieli prawa uczestniczenia w miejskim handlu. Wystawiali więc swoje stoiska poza murami miejskimi, tuż przy bramach do miasta. Były to świetne miejsca do handlu, ponieważ miasto w dni targowe ściągało do siebie prawdziwe tłumy.<br /><br />Mimo upływu lat, powstania wielkich galerii handlowych, tradycja handlu na głównym placu miejskim, chociaż okazjonalnie i w nieco zmienionej formie, przetrwała do dziś. I tak, jak dawniej, tak i dzisiaj jarmark w sercu Opola przyciąga do centrum miasta tłumy mieszkańców.<br /></div><div><br /></div><div>TEKST: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Muzeum Śląska Opolskiego]</div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-16529222553628249142021-02-28T12:00:00.004+01:002021-09-03T20:04:50.264+02:00Niesforna chasa - tak bawiła się opolska młodzież<div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1bPDexhIXutaawfOJ_0haKaelcriezuMNsMz3zkWQiWyRGNDVbyKn_SKWky7izjap6gdjKwUvgkjYJUr1D6jzePEwKupfAKIOnp0IgXmQhsqnx1iSu_rdKTHT9yEp7PGH9Db9LRQ6lS8/s1412/Muzeum_Slaska_Opolskiego_1331716_Fotopolska-Eu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1412" height="406" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1bPDexhIXutaawfOJ_0haKaelcriezuMNsMz3zkWQiWyRGNDVbyKn_SKWky7izjap6gdjKwUvgkjYJUr1D6jzePEwKupfAKIOnp0IgXmQhsqnx1iSu_rdKTHT9yEp7PGH9Db9LRQ6lS8/w640-h406/Muzeum_Slaska_Opolskiego_1331716_Fotopolska-Eu.jpg" width="640" /></a></div><br /><div>Młodzież musi się wyszaleć – to prawda stara, jak świat i niezwykle uniwersalna. Chociaż mogłoby się wydawać, że przez ponad 300 lat wiele się zmieniło, to jedno wciąż pozostaje takie samo. Ciekawe życie opolskiej młodzieży! Dołączcie do naszej podróży, dzięki której odkryjemy, jak dorastało się w Opolu ponad 300 lat temu. </div><br />Chasa, bo tak nazywano niesforną opolską młodzież, lubiła sprawiać kłopoty swoim rodzicom. Podobnie, jak dzisiaj, za większość przestępstw najmłodszych odpowiadali ich opiekunowie, rodzice. A przyznać trzeba, że młodzi opolanie z wielką lubością oddawali się m.in. bijatykom. Znane z dzisiejszych relacji w tv „ustawki kiboli” opolanie mogli podziwiać na długo przed powstaniem pierwszej telewizji informacyjnej. Jedną z popularnych form „rozrywki” było skrzykiwanie się grupy skorej do bitki młodzieży i „odwiedziny” w innej dzielnicy lub miejscowości. Dzieciaki z Zaodrza nie raz starły się w bójce z ich rówieśnikami ze Starego Miasta. To właśnie mieszkający poza murami miejskimi nastolatkowie mieli opinię tych najbardziej hardych. <br /><br />Równie skorzy do bitki byli opolscy studenci kolegium jezuickiego. Miejscy urzędnicy mieli z nimi spory problem, ponieważ jako uczniowie nie podlegali miejskiej jurysdykcji, a więc nie mogli być sądzeni przez opolski sąd. Mimo to sąd postanowił rozpatrzyć sprawę bijatyki na noże pomiędzy czterema studentami i czterema szewcami. Jak się okazało, studenci wracający z lokalu w piwnicy ratusza zostali zaczepieni przez równie pijanych czeladników i wyzwani na pojedynek na noże. Gdy studenci okazali się lepsi i mocno poturbowali konkurentów, miejscy szewcy postanowili… sprawę pobicia zgłosić do sądu… Żeby cała sytuacja była jeszcze bardziej kuriozalna należy zauważyć, że kolegium jezuickie było szkołą niezwykle wymagającą. O każdym wyjściu z bursy decydował przeor, a picie alkoholu było surowo zakazane. Jak jednak widać, takie obostrzenia nie stanowiły przeszkód, dla żądnej miejskich przygód młodzieży. <br /><br />Był to problem nie tylko opolski. Niezwykle prestiżowe dawnej szkolnictwo jezuickie, traciło na znaczeniu. Kolejne reformy obniżało poziom edukacji. Studenci przestali poznawać teksty wielu lektur, a z programu nauczania usunięto grekę. Mimo surowej dyscypliny, uczniowie wywoływali ciągłe awantury. O tym, jak uporczywa dla mieszkańców była opolska chasa świadczy także sprawa, jaką założył przeciwko nim Jan Przyrodek w 1704 roku. Z akt postępowania wynika, że młodzież urządziła sobie pijacki spacer po całym mieście, zakłócając ciszę nocą i imprezując nawet na cmentarzu!<div><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div> Tekst: Grzegorz Bogdoł</div></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-58385795511583128202021-02-14T16:24:00.010+01:002021-02-14T19:11:05.019+01:00O czym plotkowano w dawnym Opolu?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdVPb1s9zB2CTDvAwvv4pN_Mj4duntMECRkrehCLuIhXy0_fR69lGzlI0j6AoxkaE-2lkRB0jayhmkvGjTydQaMCrQ1_wPDc8z7MAHrjfUTo9gYZjY3RwWDezefJTLoG6wOURGCNrT38g/s1280/O+czym+plotkowano+w+opolu_.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdVPb1s9zB2CTDvAwvv4pN_Mj4duntMECRkrehCLuIhXy0_fR69lGzlI0j6AoxkaE-2lkRB0jayhmkvGjTydQaMCrQ1_wPDc8z7MAHrjfUTo9gYZjY3RwWDezefJTLoG6wOURGCNrT38g/s16000/O+czym+plotkowano+w+opolu_.png" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Plotka to jeden z najstarszych wynalazków świata. Przez setki lat pełniła ona jedyne, chociaż nie zawsze wiarygodne, źródło informacji o tym co dzieje się w mieście. Wygrywała z miejskimi obwieszczeniami, przekazywana była na miejskich targowiskach i w karczmach. Czasem też, plotkowanie kończyło się na sądowej sali w opolskim ratuszu. <br /><br />Nie od dziś wiadomo, że zupełnie inne normy obowiązywały (i chyba wciąż obowiązują) ludzi zamożnych i dobrze sytuowanych od tych, którzy w życiu mieli nieco mniej szczęścia. Podobnie było w dawnym Opolu. To co wypada, zależało od przynależności do odpowiedniej warstwy społecznej. Mieszczanie, a więc osoby z założenia nie tylko mieszkające w Opolu, ale także zamożniejsze, były pod znacznie większym społecznym „nadzorem” niż tzw. „ludzie wolni”, czyli biedota, plebs i służba, najczęściej zamieszkująca przedmieścia. Szczególnie szerokim echem odbijały się wszelkie występki erotyczne. Takie sytuacje, jak nieślubne dziecko pomiędzy dwiema osobami z niższego stanu, nie budziły większego zainteresowania, ale już romans pomiędzy mieszczaninem, a służącą stanowił temat cicho powtarzanych plotek na miejskich targowisku. Mezalianse były też surowo karane przez opolskie prawo. <br /><br />Będąc już na targowisku, nie sposób nie wspomnieć, jak bardzo łączące było to miejsce. Chociaż oficjalnie paniom z dobrych domów, nie wypadało utrzymywać kontaktów ze służbą, to targowisko stanowiło cichy wyjątek. To tutaj dowiadywano się co słychać u sąsiadów, a służba (i nie tylko) ochoczo wymieniała sekrety z życia swoich pracodawców. <br /><br />Swego czasu, sporym echem w Opolu odbił się wyrok na prostytutce Annie Szrotarzonce, który zapadł w 1704 roku. Ciężarna dama do towarzystwa miała naubliżać, a następnie zaatakować szanowną mieszczankę, zajmującą się produkcją czapkę, panią Krasowską. Można jednak przypuszczać, że to nie Szrotarzonka rozpoczęła kłótnię, a zazdrosna o swego męża czapniczka, który bez dwóch zdań miał całkiem bogatą historię znajomości z ciężarną oskarżoną. Pod okiem miejskich sędziów znalazło się także życie córki Jana Strzeduli, która (jak mawiano na miejskim targowisku) miała wyjechać do Wrocławia aby urodzić tam nieślubne dziecko. <br /><br />Targowisko odbywające się dwa razy w tygodniu ściągało do miasta wielu mieszkańców podopolskich miejscowości to też i plotki roznosiły się w szalonym tempie. Na co dzień jednak, opolanie dzielili się swoimi informacjami w karczmach. To tam, przy sporej ilości alkoholu można było dowiedzieć się, co dzieje się akurat w mieście. Oczywiście spożycie przesadnej ilości piwa czy wódki nie raz było przyczynkiem do wszczęcia awantury i bijatyk, która swój finał miała w sądzie. Czasem w karczmach odbywały się też znane nam dzisiaj „dyskoteki”. Ich pierwowzory ściągały pod dach gospody młodzież, która tańczyła, bawiła się, a i czasem oskarżana była o nieprzyzwoite zachowanie. Co ważne, w zamkniętych społecznościach, karczmy pełniły też funkcję „żywych bibliotek”. Podróżnicy przemierzający Europę, którzy zatrzymywali się na postój w opolskich przybytkach byli prawdziwą skarbnicą wiedzy o świecie. Nie raz też, wywoływali oni awantury, które kończyły się cuceniem nieprzytomnego nieszczęśnika czosnkiem i siarką a dla krewkiego napastnika wyrokiem sądu.<div><br /></div><div>tekst: Grzegorz Bogdoł</div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-6588749448073185422021-01-23T20:00:00.000+01:002021-01-24T18:48:59.048+01:00Dom Towarowy Gurassa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRt-CVPfGlm8TG8SyUkXXOiCILLucd5H2R0Y9a34TLMUpXIyZxU8ROyLQ0YvXuc0gU0BPWms7uR4aJtTFUEs97d19Cl4_w9cso6hJ_ldROr4xPE-8AxuOquqzHmYkU9Ktl1BBFvXRkjMk/s1600/dom-towarowy-gurassa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="594" data-original-width="675" height="562" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRt-CVPfGlm8TG8SyUkXXOiCILLucd5H2R0Y9a34TLMUpXIyZxU8ROyLQ0YvXuc0gU0BPWms7uR4aJtTFUEs97d19Cl4_w9cso6hJ_ldROr4xPE-8AxuOquqzHmYkU9Ktl1BBFvXRkjMk/s640/dom-towarowy-gurassa.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Chyba nie będzie kłamstwem, że jest to jeden z najmniej znanych budynków przedwojennego Opola. Położony w samym centrum miasta, tuż przy Rynku, dziś całkowicie zapominany. Dom Towarowy Samuela Gurassa nie zachował się na żadnej z pocztówek i tylko jedna znana powszechnie fotografia ukazuje jego całą fasadę. Prawdziwy obiekt widmo, a mimo to postaramy się go wspomnieć i naszkicować tę trudną historię.<br />
<br />
Przedsiębiorstwo handlowe Gurassa zaczyna funkcjonować już w 1872 roku. Założone zostaje przez Samuela Gurassa, który niespodziewanie umiera 24 listopada 1912 roku. Firmę po nim przejmuje jego zięć - Gustav Lewinsky. Od 1916 roku sklep funkcjonuje w kamienicy u zbiegu dzisiejszych ulic Książąt Opolskich i Osmańczyka. Budynek przejmuje po Hotelu de Saxe. Początkowo handluje się tam głównie materiałami i odzieżą, działa także niewielki sklep z winami. Przedsiębiorstwo prosperuje bardzo dobrze na, tyle że jego właściciel zostaje zaliczony do najbogatszych mieszkańców Opola. Jak można się spodziewać prowizoryczne dostosowanie obiektu po starym hotelu do nowej funkcji, sprawiało wiele kłopotów. Sklep był niewygodny zarówno dla klientów, jak i sprzedawców. Stary budynek hotelowy był też w nie najlepszym stanie technicznym, chociaż z pewnością wyróżniała go niezwykle bogata w zdobienia fasada. Nad całością górowała niewielka, narożna wieżyczka. Pomimo to wygrał pragmatyzm i już pod koniec lat 30. zapadła decyzja o przebudowie budynku. Budynek otrzymał niezwykle nowoczesną, prostą formę. Autorem koncepcji był pochodzący z Koźla architekt Heinrich Tischler. Podobnie, jak nowy urząd rejencji (dziś urząd wojewódzki) był to spektakularny przykład niemieckiego modernizmu przełomu lat 20. i 30. XX wieku.<br />
<br />
Świetna lokalizacja sprawiła, że sklepowi nigdy nie brakowało klientów. Nawet w trudnych czasach Wielkiego kryzysu "u Gurassy" można było dostać praktycznie wszystko. Z dzisiejszego punktu widzenia niezwykle interesujące było też hasło reklamowe, co ciekawe prezentowane również w języku polskim - "Ten szparuje, kto u Gurassy kupuje". Hasło to umieszczono we wnętrzu domu towarowego, a także na materiałach reklamowych m.in. w książkach telefonicznych. Dom towarowy wielokrotnie był chwalony w lokalnej prasie, nazywano go m.in. "pierwszym budynkiem handlowym z prawdziwego zdarzenia" i "centrum życia biznesowego w mieście".<br />
<br />
Niestety współcześnie budynek znany jest głównie z przerażającego zdjęcia wykonanego w 1945 roku, tuż po zdobyciu miasta przez czerwonoarmistów. Ruiny rynkowej zabudowy wciąż jeszcze płoną, wśród nich także Kaufhaus Gurassa.<br />
<br />
Rodzina Gurassów spoczęła na opolskim cmentarzu żydowskim przy ul. Granicznej, gdzie do dzisiaj znajduje się ich grób.<br />
<br />
Tekst: Grzegorz Bogdoł<br />
fot. [Deutsches Dokumentationszentrum für Kunstgeschichte - Bildarchiv Foto Marburg]Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-82827223011635561792021-01-23T19:56:00.000+01:002021-12-15T19:07:48.897+01:00Pierwsza fabryka cygar w Opolu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEils7UToiS2moYVwmuJ7Bsa0gtDk8-9eVDZwAw6_s9p2q4CpPClGIYrxC4IOt18iU-A9UMqZHTGaJM4n-rfq9keE0So6Y3O2hf_zRyoMcULuQoOyrzn07gZ3cR1JB0-XA1sUnTacgo6_CY/s1600/krakowska-opole.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="686" data-original-width="1100" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEils7UToiS2moYVwmuJ7Bsa0gtDk8-9eVDZwAw6_s9p2q4CpPClGIYrxC4IOt18iU-A9UMqZHTGaJM4n-rfq9keE0So6Y3O2hf_zRyoMcULuQoOyrzn07gZ3cR1JB0-XA1sUnTacgo6_CY/s640/krakowska-opole.jpg" width="640" /></a></div>
Odpady, ścieki, końskie odchody, tani alkohol – tak właśnie pachniały ulice XIX-wiecznego Opola. Nad tym wszystkim górował jeden zapach, który i dziś towarzyszy wielu mieszkańcom miasta. Zapach tytoniu, wydobywający się z cygar, które na swojej papierowej etykiecie miały ledwo widoczny napis: „Zigarrenfabrik "I. Engel".<br />
<br />
Popyt na eleganckie cygara w Opolu był ogromny. Rozrastająca się stolica rejencji przyciągała nowych mieszkańców, urzędników, wojskowych, którzy rozkoszowali się smakiem wybornych cygar. Taką potrzebę zauważył Jakob Engel. 1 września 1859 roku powołał do życia pierwszą w mieście fabrykę cygar. Z początkowo niewielkiej manufaktury, w zaledwie 11 lat firma trzykrotnie zwiększyła zatrudnienie i przeniosła się do nowej lokalizacji, na najważniejszą opolską ulicę – Krakowską. Dokładnie pod numer 45 (dziś D.T. Ziemowit). Przy głównym miejskim deptaku fabryka miała okazję dalej kwitnąć. Niestety, jak to w życiu bywa szybko pojawiły się kłopoty.<br />
<br />
Dobrą passę zakładu przerwał ogromny pożar, który wybuchł na magazynie w październiku 1883 roku. W jego trakcie prawie doszczętnie spłonęły fabryczne budynki, a także zgromadzone zapasy tytoniu. Jakob Engel nie poddał się i szybko rozpoczął odbudowę swojego zakładu.<br />
<br />
Już rok później firma hucznie świętowała 25-lecie w nowej siedzibie. Na wystawnej kolacji w, położonym po sąsiedzku, hotelu Forms właściciel Engel przedstawił nie tylko plan utworzenie funduszu zapomogowego dla zdolnych, biednych rzemieślników z miasta, ale także zapowiedział zmiany w zarządzie firmy. Stanowisko dyrektora miał po nim objąć jego zaledwie 20letni syn – Ismar.<br />
<br />
Ismar Engel mimo swojego młodego wieku szybko okazał się właściwą osobą na właściwym stanowisku. Pod jego rządami firma rozkwitła i zaczęło eksportować swoje produkty na cały kraj. Nowy właściciel aktywnie działał także w radzie miasta i gminie żydowskiej oraz kontynuował wypłaty zapomóg, zapoczątkowane przez swojego ojca.<br />
<br />
W roku 1909, dokładnie 50 lat po uroczystym otwarciu, fabryka cygar rodziny Engel zatrudniała 100 pracowników. To, jak na ówczesne Opole, stawiało ją wśród największych przedsiębiorstw. Niestety kilka lat później nad całą Rzeszą zaczęły zbierać się ciemne, brunatne chmury. Fabryka Engelów ucierpiała w trakcie nocy kryształowej. Z każdym dniem szerzącego się hitlerowskiego terroru, kolejne żydowskie sklepy i fabryki były zamykane. Los ten nie ominął również „Zigarrenfabrik "I. Engel". W połowie lat 30. XX wieku zaprzestała produkcji, a budynek zaczął pełnić już tylko funkcję magazynu…
<br />
<br />
TEKST: Grzegorz Bogdoł<br />
fot.[skrzypa/fotopolska.eu]Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-3303016382869347102021-01-03T17:26:00.000+01:002021-07-14T08:52:57.092+02:00Sroga zima 1945 roku...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieoqC2R6mi6eNxY3HGNfxeALoqTWX5vsC8WH0NKWDhsfHESf5HPwGkCiRDrij2COlenoZrsAhdMiLRWQXZUDk_bZvYAyZoGAUfwkrPdZe9C6g4htFRwRxKRBOCQqnBxk0YdYAjjq7o0Qg/s1600/Festung-Oppeln.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1494" height="462" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieoqC2R6mi6eNxY3HGNfxeALoqTWX5vsC8WH0NKWDhsfHESf5HPwGkCiRDrij2COlenoZrsAhdMiLRWQXZUDk_bZvYAyZoGAUfwkrPdZe9C6g4htFRwRxKRBOCQqnBxk0YdYAjjq7o0Qg/s640/Festung-Oppeln.jpg" width="640" /></a></div>
Styczeń 1945 roku zapowiadał wielkie zmiany, jakie miały nadejść wraz z końcem zimy. Zbliżająca się do Oppeln Armia Czerwona miała na zawsze zakończyć jeden z okresów w historii miasta. Chociaż nikt nie wiedział, jak ów koniec będzie wyglądał.<br />
<br />
Zbliżający się do miasta front zwiastowało ogłoszenie stanu wyjątkowego – 14 stycznia 1945 roku mieszkańcy miasta zostali poinformowani o możliwości ewakuacji. Był to czas wielkiego oczekiwania. Chociaż większość zakładów na terenie miasta wciąż pracowała normalnie, w mieście z pewnością dało się odczuć nerwowość. Część mieszkańców już wtedy postanowiła wyjechać z miasta lub rozpocząć przygotowania do ucieczki w głąb kraju. Zaledwie 3 dni później wydano rozkaz o natychmiastowej ewakuacji ludności cywilnej. Rozkaz o tyle spóźniony co niemożliwy do wykonania. Dworzec główny przeżywał prawdziwe oblężenie. Na peronach rozgrywały się dantejskie sceny. Pociągów było zdecydowanie zbyt mało, by mogły wywieźć wszystkich opolan. Ogromna część ludzi nie mogąc wydostać się pociągami (ewakuacje odbywały się także z dworca wschodniego) postanowiła wyruszyć pieszo. Wyjątkowo sroga zima nie była sojusznikiem uchodźców. Drogi w stronę Wrocławia zalały fale ludności oraz… trupów. W przydrożnych rowach pełno było ciał ludzi, którzy nie dali rady uciekać. Dzieci i osoby starsze ginęły od chłodu, głodu i wycieńczenia wielogodzinną wędrówką. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej 19 stycznia, kiedy rozpoczęto masową ewakuację Wrocławia.<br />
<br />
W ciągu kilku dni Opole opuściło 59 tysięcy mieszkańców. Część z nich została do tego zmuszona siłą. Nasilał się terror NSDAP względem tych, którzy nie chcieli opuszczać swoich domów. Początkowo straszono brutalnością nadchodzącej armii. Z czasem przerodziło się to w przemoc. Zdarzały się przypadki pokazowych zabójstw mieszkańców niechętnych do udziału w ewakuacji. Większość z uciekających zabierała jedynie najbardziej potrzebne rzeczy z nadzieją, że kiedy wojna przeminie, wrócą do swoich domów. Już na dworcach porzucali swoje bagaże, by móc zmieścić się w pociągach. Codziennością były zaginięcia dzieci, które w ogólnym zamieszaniu i popłochu znikały z oczu rodziców.<br />
<br />
Front dotarł do Festung Oppeln w nocy z 22 na 23 stycznia, kiedy to zdobyto Ozimek – miejscowość leżącą wewnątrz pierścienia umocnień twierdzy. Pierwsze walki do miasta dotarły kolejnego dnia. Rozpoczęły się regularne walki w Groszowicach i Nowej Wsi Królewskiej. 24 stycznia bez większych trudności Sowietom udało się zdobyć dworzec główny. Zastali tam sterty porzuconych bagaży z wieloma cennymi przedmiotami. Na początku lutego udało się zatrzymać front na linii Odry, a nawet wojska Rzeszy ruszyły z ofensywą. Ostateczna obrona Opola zakończyła się 19 marca, kiedy to wojska majora Mathhiasa Wensauera wycofały się z lewobrzeżnej części miasta.<br />
<br />
Nadejście Armii Czerwonej wcale nie oznaczało końca tragedii dla ludności cywilnej. Wręcz przeciwnie. Szczególnie pod Opolem dochodził do mordów na cywilach, zarówno Niemcach, jak i ludności polskojęzycznej. Udokumentowano zabójstwo m.in. cywilnych mieszkańców Pokoju, Dobrzenia, Czarnowąs czy Zakrzowa. Wśród mieszkańców Opola, którzy pozostali w mieście były siostry z Zakładu św. Aleksego przy ul.Szpitalnej. Opiekowały się one 50 pensjonariuszami. Część z nich została zamordowana przez Sowietów po wkroczeniu do miasta.<br />
<br />
Czy obrona Oppeln była skazana na porażkę? Z pewnością tak! Mówił o tym pierwszy Komendant twierdzy, płk Friedrich Albrecht von Pfeil (popełnił samobójstwo), który informował o niewystarczającej liczbie żołnierzy, brakach w uzbrojeniu i nieukończonych umocnieniach. Wszystkie wolne siły zostały przerzucone do obrony Wrocławia, który miał znacznie większe znaczenie zarówno dla propagandy, jak i gospodarki Rzeszy. Mieszkańcom Opola pozostało liczyć na cud. I chociaż ramię w ramię do obrony miasta stanęli Niemcy i Polacy (wspomina o tym podpułkownik Christian Heinrich Stobwasser) wszystkie działania były z góry skazane na porażkę. Nie może więc dziwić zawrotne tempo, w jakim sowieckim wojskom udało się zdobyć Festung Oppeln.
<br />
<br />
TEKST: Grzegorz Bogdoł<br />
fot.[A.Śmietański/Opole 1945 i dziś]Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-6578265692779200702020-12-21T16:24:00.001+01:002021-12-15T19:23:28.798+01:00To nie magia, to idą święta! Boże Narodzenie w Oppeln<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8yvu500Tbs4QOQtq8ptbfxjfDNMNxivmo4j5QMZX4NRY7XyttnakE1Ub4YXPD_653BcphK16iQq6ucdjdAnVl7VtDC2U8XbA0HFD6CX4wB8p_im2k9swGRhFx0B2-EpCt-xlPdslupTg/s1600/ZamekPiastowski.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1141" height="402" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8yvu500Tbs4QOQtq8ptbfxjfDNMNxivmo4j5QMZX4NRY7XyttnakE1Ub4YXPD_653BcphK16iQq6ucdjdAnVl7VtDC2U8XbA0HFD6CX4wB8p_im2k9swGRhFx0B2-EpCt-xlPdslupTg/s640/ZamekPiastowski.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Ostatnie dni przed Bożym Narodzeniem to prawdziwa gonitwa przygotowań. Czy aby na pewno wszystko jest już gotowe? Czy każdy znajdzie pod choinką chociaż drobny upominek? Czy nie zabraknie uszek w barszczu? Tradycyjne wigilijne przygotowania trwają bez względu na czas, w którym przyszło nam żyć. Już niedługo usiądziemy do wspólnej wieczerzy. Kiedy ten magiczny czas coraz bliżej, wybierzmy się we wspólną podróż po Opolu z początku XX wieku. Odwiedźmy sklepy z prezentami, kolonialne salony ze smakołykami z całego świata, pachnące przyprawami cukiernie. Wszystkie te miejsca, które odwiedzali przedwojenni mieszkańcy naszego miasta w przedświątecznym czasie.<br />
<br />
Kto z nas nie lubi otrzymywać prezentów? Chociażby drobnych upominków, świadectwa, że ktoś o nas pamięta? Gdzie w przedwojennym Opolu można było wybrać się w poszukiwaniu podarunków dla najbliższych? Obleganych przez mieszkańców miejsc, wcale nie brakowało. Dla najmłodszych bramą do raju był sklep Emila Schreiera. To tutaj, w niewielkim lokalu przy ul. Grunwaldzkiej spełniały się marzenia małych chłopców i dziewczynek. Na półkach, w równych odstępach, ustawione były drewniane kolejki, samochodziki i pluszaki. Nieco dalej, przy witrynie swoje miejsce znalazł dział dla dziewczynek. Kolorowe lalki i absolutny hit - wózek dla lalek. Niestety ten ostatni ze względu na swoją cenę nie był dostępny dla każdego. Tuż przy drzwiach można było znaleźć znacznie tańsze, ale równie pożądane drewniane sanki. Drugim ważnym adresem (szczególnie dla chłopców) był niemniej popularny sklep Paula Hoffmanna na opolskim Rynku. Z pewnością nie jeden "duży" chłopiec znalazłby tu coś dla siebie. Sklep wyróżniał się bogatą ofertą zabawkowych pistoletów i drewnianych samochodzików.<br />
<br />
Gdy już kupiliśmy prezent dla najmłodszych, czas pomyśleć o pozostałych członkach rodziny. Dorośli chętnie na podarunek wybierali eleganckie papierosy, cygara i cygaretki, które oferował sklep Carla Lichhorna przy ul.Krakowskiej 1. Co ciekawe, palić tytoń mogli tylko mężczyźni. Kobiety które paliły, były w publicznej opinii zepsute, wyzwolone erotycznie i niemoralne. Palenie tytoniu czy cygar nie należało jednak do najtańszych przyjemności. Średnia wypłata w przeliczeniu z fenigów na obecną walutę wynosiła 160 złotych, a papierosy kosztowały nawet 15 złotych! Marzeniem opolanek były eleganckie kapelusze, które można było zakupić m.in. przy Placu Wolności w butiku Berty Dienstfertig. W kamienicy na początku ul.Krakowskiej swoje miejsce znalazł sklep obuwniczy Salamander. Miejsce to było jednym z 26 punktów niemieckiej sieciówki z butami, która istnieje do dziś. Firma narodziła się z pomysłu 23 letniego Jakoba Sigle. Buty produkowane były w fabryce w Kornwestheim na terenie południowych Niemiec. Mieszkańców Oppeln do zakupów zachęcał slogan firmy: Salamander uczy chodzenia.<br />
<br />
Prezenty to jednak nie koniec świątecznych przygotowań. W każdym domu musiała znaleźć się choinka bogato przyozdobiona wyjątkowymi ozdobami. Bożonarodzeniowe drzewka sprzedawane były m.in. na dzisiejszym placu Józefa Piłsudskiego i przy Placu Wolności. Tutaj, na okolicznościowym jarmarku, lokalni sprzedawcy oferowali także ozdoby oraz produkty do przygotowania świątecznych dań. Absolutnym przebojem były jednak smażone w wielkim kotle... kasztany! Zmarznięci mieszkańcy mogli nieco rozgrzać się popijając glühwein, czyli popularny również dzisiaj grzaniec. Sporządzany z czerwonego wina, z dodatkiem cukru, cynamonu, goździków, gałki muszkatołowej i skórki cytrynowej.</div><div><br /></div><div>Po bożonarodzeniowe ozdoby udawano się także do sklepu Adolfa Jungmanna na dzisiejszej ulicy Budowlanych. W swojej ofercie posiadał on szklane, pięknie malowane bombki, które były wyjątkowo drogie. Drugim popularnym sklepem, gdzie można było zaopatrzyć się w ozdoby, był sklepik Johanna Wieczorka przy Rynku. Solidne stalowe sztućce do świątecznej wieczerzy oferował sklep Pana Hartwiga przy ulicy Krakowskiej 11.</div><div><br /></div><div>Panie, które nie czuły się pewnie w pieczeniu ciast, mogły zakupić słodkości w cukierni Malcomess'a. Znajdowała się ona w pięknie zdobionej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Książąt Opolskich. Jak informowała reklama, którą można było znaleźć w lokalnej prasie, cukiernia oferowała najlepsze ciasta, ciastka i desery bez dodatku margaryny! Po wyjątkowe kawy, słodycze i czekolady Toblerone opolanie wybierali się do opolskiej palarni kawy Ernsta Herrmanna przy ul.Ozimskiej 37, a po słynne czekolady Lindt do sklepu „Knietsch” przy ul.Krakowskiej 30. Gdybyśmy chcieli odpocząć od świątecznej krzątaniny, swoją ofertę w ówczesnej prasie reklamowało... solarium, które oferowało grudniowe kąpiele słoneczne w specjalnych cenach!</div><div style="text-align: justify;">
<br />
By oderwać się od codziennych obowiązków i przedświątecznej krzątaniny, opolanie mogli skorzystać z licznych zimowych atrakcji. Prawdziwe tłumy odwiedzały staw u podnóża Zamku Piastowskiego. To tutaj Towarzystwo Łyżwiarskie organizowało darmową ślizgawkę oraz punkt wypożyczania łyżew. Staw ten był także miejscem zawodów w łyżwiarstwie figurowym. Zmęczeni lodowym szaleństwem mogli odpocząć i wypić znanego na całe miasto grzańca w restauracji działającej w Domku Lodowym. Kilkadziesiąt metrów dalej, na terenie parku zamkowego urządzono drugie lodowisko, które jednak nie cieszyło się już taką popularnością. Na Wyspie Bolko można było wypożyczyć narty biegowe i sanki by udać się w trasę po zielonych płucach miasta. Wracając można było zajrzeć do restauracji „Eiskeller” przy ul.Piastowskiej. Właściciele lokalu każdego roku przyozdabiali budynek w niezliczone ilości świątecznych dekoracji. To także tutaj w 1900 roku odbył się pokaz pierwszej, oświetlonej elektrycznie choinki, na który ściągnęły tłumy mieszkańców!
<br />
<br />
Zimowy czas opolanie bardzo chętnie spędzali także w pobliskim Winowie na terenie Wzgórza Księżnej Luizy. Na jego szczycie znajdowała się klimatyczna willa, w której prowadzono restaurację. Niewątpliwym atutem lokalu był ogromny taras, z którego roztaczał się zapierający dech w piersi widok na całą okolicę. To jednak nie wszystko. Na wzgórzu znajdował się przede wszystkim jedyny w okolicy tor saneczkowy! Nie trzeba wspominać jak wielką był on atrakcją szczególnie dla najmłodszych. Oprócz tego, wzgórze pełne było romantycznych ścieżek, oczek wodnych i altan, które przyciągały nie tylko zimową porą.<br />
<br />
Dziś, gdy wyjrzymy przez okno, czasem możemy ujrzeć ducha Świąt Bożego Narodzenia, który niezależnie od pogody, odwiedza nasze piękne miasto. W tym czasie Opole zmienia się nie do poznania. Świąteczne ozdoby rozświetlają nie tylko ulice miasta, ale także nasze serca pełne miłości do historii Opola. Podczas następnego spaceru, przyjrzycie się uliczkom, budynkom, które promienieją tym niezwykłym światłem. Przy odrobinie szczęścia, dzięki tej świątecznej magii ujrzycie dawnych mieszkańców Opola, którzy nadal odwiedzają cukiernię Malcomess'a, śmigają na łyżwach na Stawku Zamkowym, przyozdabiają wielką choinkę bombkami od pana Jungmanna. Być może usłyszycie gwar towarzyszący poszukiwaniom świątecznych podarunków w sklepie Emila Schreiera…<br />
<br />
Tekst: Justyna Kraus, Grzegorz Bogdoł<br />
fot.[Muzeum Śląska Opolskiego]</div>
Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-72915479224870257112020-12-13T17:38:00.009+01:002021-12-15T19:08:01.977+01:007 mieszkańców przedwojennego Opola, którzy zmieniali świat<div class="separator" style="clear: both;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilaaJ4aHSStzmZYL3zvnZj3kX6T0U6wZsHRb5UrHGXjLn3aCTmIDrxQgGAGCybSwHJRGZR_3_X1g8GWH8QqOBF-OaGvQZ2zVMVMqv3esvZUIm8ALXUUYatodDoTuWMI65cJZj-YkPzB9g/s786/historia-opola.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="572" data-original-width="786" height="466" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilaaJ4aHSStzmZYL3zvnZj3kX6T0U6wZsHRb5UrHGXjLn3aCTmIDrxQgGAGCybSwHJRGZR_3_X1g8GWH8QqOBF-OaGvQZ2zVMVMqv3esvZUIm8ALXUUYatodDoTuWMI65cJZj-YkPzB9g/w640-h466/historia-opola.png" width="640" /></a></div><br />Przez lata przedwojenni mieszkańcy Opola byli dla tutejszych władz i mieszkańców zapomniani. Historia sprzed 1945 roku nie istniała w przestrzeni publicznej, lub znaczna jej część była zakłamywana. Dziś, kiedy swobodnie możemy badać dzieje naszego miasta, mamy też szansę by przywrócić do pamięci wielu przedwojennych mieszkańców Opola. Przywrócić pamięć o osobach, które w wyjątkowy sposób zapisały się na kartach historii tego regionu. To będzie właśnie historia o osobach, o których należy pamiętać, i aż dziw bierze, że wciąż nie znalazło się miejsce, w przestrzeni naszego miasta, dla ich uhonorowania. </div><br /><b>1. Max Glauer <br /></b><br />Nie ma bardziej znanego i cenionego przedwojennego opolskiego fotografa niż Max Glauer. Ten urodzony we Wrocławiu artysta, od 1894 roku związany był z Opolem. To tutaj, przy ul.Krakowskiej, miał swoje atelier. Z równym sukcesem fotografował ulice Oppeln, miejscowości w całej rejencji, jak i rodzinne portrety opolan. Był zatrudniony, jako nadworny fotograf u króla Wirtembergii Wilhelma II Wirtemberskiego. Glauer często podróżował po całym Górnym Śląsku, utrwalając liczne miasta, miasteczka i pejzaże naszego regionu. Prace te ilustrowały dziesiątki przedwojennych wydawnictw. <br /><br /><b>2. Leo Beck <br /></b><br />Leo Baeck od 1897 roku pełnił stanowisko rabina przy nowej synagodze w Opolu. Mieszkając w naszym mieście Baeck prowadził działalność naukową, opublikował tu m.in. pracę pt. "Istota Judaizmu". Był założycielem fundacji Reichsvertretung der Deutschen Juden, która broniła żydowską ludność w Niemczech przed prześladowaniami ze strony nazistów. Za swoją działalność został złapany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Terezinie. Mimo możliwości ucieczki z obozu rabin odrzucał takie propozycje i pozostał tam, aż do jego wyzwolenia. Po wojnie swoje miejsce odnalazł w Londynie. Od 1954 roku na świecie działa Instytut Leo Baecka.<div><br /><b>3. Elisabeth Grabowski </b><div><br /></div><div>Śląska ciocia od bajek – bo takie miano zyskała Grabowski, urodziła się w 1864 roku w Raciborzu. Podróże służbowe jej ojca były świetną okazją do poznawania różnych kultur, legend i lokalnych opowiadań. Po jego śmierci Grabowski przeprowadza się na Węgry, a następnie do Berlina, gdzie zaczyna swoją pracę naukową. Jej efektem są dwie książki poświęcone kulturze „Biały orzeł” i „Dzieci hałdy”. Po zakończeniu Wielkiej Wojny Elisabeth wraca na Górny Śląsk. Mieszka w Opolu. Mimo zmiany miejsca zamieszkania Grabowski nie rezygnuje ze swojej pracy. Nadal prowadzi aktywnie badania kultury i folkloru. Bardzo dużo podróżuje, odwiedza śląskie wsie i dokumentuje lokalne obrzędy, legendy i wydarzenia. Dzięki Elisabeth Grabowski do dziś zachowały się opisy Śląska z przełomu XIX i XX wieku. Jej książki po dziś dzień są skarbnicą wiedzy i przechowalnią legend, bajek, opowiadań i tradycji, których już nie spotkamy. Więcej o jej życiu i dorobkowi przeczytacie w naszym artykule <a href="https://www.opolezsercem.pl/2018/04/elisabeth-grabowski.html" target="_blank">tutaj</a>.<br style="background-color: white; color: #5e5e5e; font-family: "Open Sans", sans-serif; font-size: 15px; outline: 0px; transition: all 0.3s ease 0s;" /><br /><b>4. Maria Galon </b></div><div><br /></div><div>Urodzona w 1886 roku, w Nowej Wsi Królewskiej, Maria Galon, z wykształcenia była pielęgniarką. Po wstąpieniu do zakonu rozpoczęła przyjęła imię Agapina i rozpoczęła pracę z chorymi mieszkańcami Oppeln, otaczając ich opieką i wsparciem niezależnie od ich wyznania. Wśród podopiecznych siostry Agapiny byli także Żydzi, którym świadczenie pomocy, po dojściu do władzy NSDAP, narażało na liczne szykany. W trakcie II wojny światowej na terenie zakonu, przez siostrę Agapinę, z narażeniem życia ukrywanych było troje Żydów: Maximiliana Heimanna, oraz Antonie i Saula Wendrinerów. <br /><br /><b>5. Michael Graf von Matuschka</b></div><div><br /></div><div>Michael Graf von Matuschka przyszedł na świat 29 września 1888 roku w Świdnicy. Po I wojnie światowej rozpocząć swoją karierę w polityce. Aktywnie działał w samorządzie niewielkiego Warendorfu, skąd w 1919 roku przeprowadził się na Śląsk, by cztery lata później stać się starostą opolskim. W czasach rodzącego się nazizmu głośno krytykował wprowadzane w kraju zmiany, czym naraził się wielu wysoko postawionym przedstawicielom ówczesnej władzy. Zablokowało to w znacznym stopniu jego polityczną karierę, której kres nadszedł w 1933 roku. To właśnie wtedy Matuschka odmówił wywieszenia flagi z symbolem swastyki na budynku starostwa. Dzień później został usunięty ze stanowiska. W czasie II wojny światowej pracował jako dyrektor urzędu rolnego w Katowicach. Dzięki swojej rozległej sieci kontaktów udało mu się uratować z transportów do obozów śmierci wielu ludzi. Część z nich znajdowała schronienie w jego domu, część w placówkach kościelnych. Zatrudniał ich w przedsiębiorstwach podlegających zarządzanemu przez niego urzędowi. To także Matuschka walczył z prześladowaniami kościoła i duchowieństwa. Jako jeden z pierwszych informował niemiecki Episkopat o tym, co dzieje się w Auschwitz. Po nieudanym zamachu na życie Adolfa Hitlera zostaje aresztowany i osądzony. 14 września 1944 roku zostaje na nim wykonana kara śmierci za domniemany udział w zamachu na życie Führera. Więcej o życiu Michaela Grafa von Matuschka przeczytacie na naszym <a href="https://www.opolezsercem.pl/2017/07/starosta-w-czasach-besti.html" target="_blank">blogu</a>.</div><div><br /><b>6. Rodzina Friedlander </b></div><div><br /></div><div>Dużo by pisać o rodzinie Friedlanderów, którzy zamieszkali w Oppeln pod koniec XVIII wieku. Był to najbogatszy ród, jaki zamieszkiwał w tamtym czasie w mieście. Właściciele browaru Zamkowego, a także uczestnicy życia publicznego miasta. Marcus Friedlaender (założyciel browaru) był aktywnym członkiem gminy żydowskiej. Zasiadał w zarządzie Towarzystwa Opieki nad Biednymi. Jego żona - Julia - prowadziła fundację pomagającą mieszkańcom Opola za co została odznaczona orderem Luizy I klasy. Z okazji swoich złotych godów małżeństwo przekazało także do kasy miejskiej środki, z których co roku miały być wypłacane zapomogi. Ich syn - Siegfried był przewodniczącym gminy żydowskiej, kuratorem miejskiej kasy oszczędnościowej, a także miejskim radnym. W 1875 roku został wybrany na przewodniczącego rady miejskiej - był to jedyny Żyd w historii Opola pełniący tak wysokie stanowisko. Jego syn - Max - pełnił funkcję przewodniczącego opolskiego oddziału stowarzyszenia górnośląskich browarników oraz związku kupieckiego. Kontynuował także działalność charytatywną rodziny. Wspierał głównie opolskie szkoły. Założył także fundację swego imienia, która miała za zadanie wspierać stypendiami najbiedniejszych uczniów<span face=""Open Sans", sans-serif" style="background-color: white; color: #5e5e5e; font-size: 15px;"> </span>szkoły gospodarstwa domowego i rzemios<span face=""Open Sans", sans-serif" style="background-color: white; color: #5e5e5e; font-size: 15px;">ła.</span> Jego żona - Betty - była przewodniczącą żydowskiego związku kobiet w Opolu oraz zasiadała w kuratorium szkoły handlowej. Rodzina wyjechała z Oppeln dopiero po "nocy kryształowej" w 1938 roku.</div><div><br /><b>7. Harry Wolff <br /></b><br />Harry Wolff to opolski prawnik, który do ostatnich dni swojego życia starał się ratować opolskich Żydów przed prześladowaniami ze strony hitlerowców. Będą młodym adwokatem szybko dał się poznać, jako zagorzały obrońca praw człowieka. Nie było to łatwe, szczególnie w czasach narastającego terroru hitlerowskiego i szerzącego się antysemityzmu. W latach 1933 – 1944, a więc w czasie coraz większych represji Żydów, występował w licznych procesach w ich obronie, współpracował także z wcześniej wspomnianym Michaelem Graf von Matuschką. Chociaż jego majątek i koneksje pozwalały mu na spokojne opuszczenie Rzeszy i wyjazd do USA, postanowił zostać w Oppeln by zapewnić opolskim Żydom ochronę prawną, a także pomóc w codziennym życiu, które było utrudniane na wiele sposób (odmowa sprzedaży produktów, przestrzenie wolne od Żydów, szykany w urzędach czy przez funkcjonariuszy policji). W 1938 roku, jak wszyscy Żydzi, utracił prawo do wykonywania zawodu prawnika. Od tej pory był tylko „doradcą prawnym” i mógł występować jedynie w sprawach oskarżonych przedstawicieli gminy żydowskiej. Mimo to nadal aktywnie działał przed opolskimi sądami i wspierał prześladowanych. Niestety w 1943 roku z Oppeln, z bocznicy kolejowej przy dworcu wschodnim, wyruszył ostatni pociąg z opolskimi Żydami do „wzorcowego” obozu koncentracyjnego w Terezinie. 30 czerwca, w bydlęcych wagonach umieszczony został także Harry Wolff, który ostatecznie trafił do obozu w Auschwitz. Zamordowany został 19 października 1944 roku. Zginął w komorze gazowej. Życie Harrego Wolffa przedstawiliśmy w naszym artykule <a href="https://www.opolezsercem.pl/2019/07/harry-wolff-ostatni-zyd-w-oppeln.html" target="_blank">tutaj</a>.</div><div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł<br /><br /> <br /><br /> </div></div>Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-46698995379020004652020-11-29T20:53:00.006+01:002020-11-29T20:59:48.222+01:00Niewielkie opolskie cmentarze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxqHUK6s2FeqDUWYIcPBnb1hidvcz0-TwGtQqKGJZHJ3dOPg4qXKiPc4MWa2UN15FMo7F8ueTNMBEWhLK3UpPZnJZegRfcwXABGH1f-WryRpMP6t21_NpTjz_E46o9ojiZcALCm_NNm4U/s1500/cmentarz-radziecki-opole.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="966" data-original-width="1500" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxqHUK6s2FeqDUWYIcPBnb1hidvcz0-TwGtQqKGJZHJ3dOPg4qXKiPc4MWa2UN15FMo7F8ueTNMBEWhLK3UpPZnJZegRfcwXABGH1f-WryRpMP6t21_NpTjz_E46o9ojiZcALCm_NNm4U/w640-h412/cmentarz-radziecki-opole.jpg" width="640" /></a></div><div><br /></div>Historię największych opolskich nekropolii już wielokrotnie mieliśmy okazję przypominać. Na blogu znajdziecie artykuły poświęcone chociażby cmentarzowi <a href="https://www.opolezsercem.pl/2014/09/o-dwoch-takich-co-zostali-zapomniani.html" target="_blank">cholerycznemu</a>, komunalnemu przy ul.Wrocławskiej czy kirkutowi przy ul.Granicznej. Teraz zapraszamy was na spacer po małych, czasem zapomnianych, czasem niszczejących cmentarzach w Opolu.<br /><br />Cmentarze wojenne, gdzie spoczywają żołnierze Armii Radzieckiej spotykane są w wielu polskich miastach. Ten opolski znajduje się przy ul.Katowickiej. Pierwotnie żołnierze i cywile radzieccy chowani byli na dzisiejszym Placu Kopernika, jednak latem 1945 roku groby ekshumowano i przeniesiono na specjalnie utworzony cmentarz właśnie przy ul.Katowickiej. W centralnej części nekropolii wybudowano w 1947 roku pomnik przypominający bramę, na szczycie której umieszczono czerwoną gwiazdę. Na niewielkim cmentarzy pochowano aż 487 osób (w 166 grobach), jednak tylko 99 z nich zostały zidentyfikowane.<br /><br />Z centrum Opola przenosimy się na największe opolskie osiedle – Armii Krajowej (dawny ZWM). To tutaj, w samym jego sercu, pomiędzy blokami, znajduje się jeden z najstarszych istniejących opolskich cmentarzy. Dawna nekropolia wsi Gosławice założona została prawdopodobnie na początku XIX wieku, z dala od zabudowań, w szczerym polu. W północnej części w latach 40. XX wieku została wydzielona kwatera dziecięca. Najstarsze zachowane nagrobki pochodzą z końca XIX wieku, jednak pierwsze pochówki dokonywane były w tym miejscu w latach 20. XIX wieku. Na cmentarzu spoczywa m.in. Olgierd Malinowski, współzałożyciel Sarmatii − korporacji akademickiej powstałej w Petersburgu 8 maja 1908 r. Celem działającej do dziś instytucji miała być praca dla dobra Polski i narodu polskiego. <br /><br /><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Na skrzyżowaniu ulic Budowlanych i Harcerskiej znalazło się miejsce na niewielki cmentarzyk wsi Zakrzów. Założony prawdopodobnie w 1862 roku, miał uzupełnić nieistniający już, stary zakrzowski cmentarz. Centralną osią cmentarza jest główna aleja, wysadzona drzewami, poprowadzona wzdłuż ul.Harcerskiej, prowadząca do nieistniejącego obecnie wejścia od strony ul.Budowlanych. W 1928 roku na terenie nekropolii wzniesiono kostnice. Większość inskrypcji wykonanych jest w języku niemieckim (chociaż pojawiają się też nieliczne po polsku) i przetrwały one do dziś. Ostatnich pochówków dokonano tu na początku lat 60. XX wieku. </div><br />Po drugiej stronie Odry znajdziemy m.in. niewielki cmentarz przy ul.Niemodlińskiej. To dawny cmentarz wsi Szczepanowice. „Nowy” cmentarz szczepanowicki utworzono prawdopodobnie w 1905 roku, a w 1936 roku przeniesiono tu groby z nekropolii znajdującej się przy dzisiejszej ul.Biasa. Centralny punkt cmentarza stanowi duży murowany krzyż na końcu głównej alei. Na cmentarzu pochowano m.in. Walentego Biasa - polskiego działacza narodowego i twórcę Banku Rolników w Opolu a także w masowym grobie, ofiary radzieckich żołnierzy z prawobrzeżnej części Oppeln. <br /><br />W okolicy skrzyżowania ul.Partyzanckiej i Północnej znajdują się aż 2 niewielkie cmentarzyki. Oba należały do majątku rodziny von Eynern – dawnych właścicieli Półwsi. Pierwszy z nich, zlokalizowany jest bezpośrednio przy ul.Partyzanckiej i od drugiej połowy XIX wieku chowani byli na nim mieszkańcy wioski. Drugi, bliżej ulicy Północnej, za dzisiejszym budynkiem Izby Rolniczej, służył za miejsce pochówku rodziny von Eynern. Cmentarz ten był zlokalizowany na terenie rozległej posiadłości, której centralnym punktem był nieistniejący dziś pałac. Obecnie znajdują się tam tylko trzy groby: małżonków Emilii Friederike i Petera Wilhelma von Eynerna oraz ich syna – Heinricha. Z pewnością znajdował się tu także grób ostatniej dziedziczki majątki, córki von Eynernów - Helene Julianne von Eynern. Niestety po II wojnie światowej został on sprofanowany, kosztowności ukradziono, a wiele lat później, zniszczony grób zlikwidowano. <div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div><div>fot.[Cmentarz przy ul.Katowickiej/fotopolska.eu]<br /><br /> <br /> </div></div><br />Unknownnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2740892644505175320.post-74474547740504503232020-11-15T18:55:00.006+01:002020-11-15T18:56:31.178+01:00Jak karano przestępców – o sądach w dawnym Opolu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh82fVR7IEktxdxF1NrgeWNPUpZCJxaI1NracK5K9zaw30P1WFMdvgUxAZ05YJoNQfH8Zsx0SiIafYzwVvBJDVQl50KfQgkcdSNydwRVmlHS7H2lk9lxZ4Ue6hCLZn3BH3jOeCrkSTq5ME/s888/Fotopolska_103015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="461" data-original-width="888" height="332" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh82fVR7IEktxdxF1NrgeWNPUpZCJxaI1NracK5K9zaw30P1WFMdvgUxAZ05YJoNQfH8Zsx0SiIafYzwVvBJDVQl50KfQgkcdSNydwRVmlHS7H2lk9lxZ4Ue6hCLZn3BH3jOeCrkSTq5ME/w640-h332/Fotopolska_103015.jpg" width="640" /></a></div><br /><div>Przełom XVII i XVIII wieku to czas dużych przemian administracyjnych. W tym czasie tworzą się także zręby sądownictwa, które coraz mocniej przypomina współczesne organy sprawiedliwości. Kto odpowiadał za porządek w mieście w wiekach średnich i jak radzono sobie z przestępcami? </div><div><br /></div>Opolskie sądownictwo z końca XVII wieku podzielone jest na sąd miejski oraz kryminalny. Wcześniej, w czasach istnienia funkcji wójta dziedzicznego to on posiadał kompetencje sądu kryminalnego. Wraz z zatarciem się tej funkcji w Opolu utworzono osobny organ. Sądy kryminalne nie były powszechnie spotykanie, więc był to swego rodzaju ewenement, jednak z racji braku źródeł historycznych ciężko dziś wywnioskować, jak powstał. Sąd ten otrzymał „prawo miecza”, czyli przywilej sądzenia spraw zagrożonych karą śmierci i jej wykonywania. Na etacie sądu kryminalnego w dawnym Opolu zatrudnieni byli śledczy, którzy prowadzili dochodzenia, przesłuchiwali świadków, mieli także prawo do uczestniczenia w przesłuchaniach wykonywanych przez kata w trakcie tortur. <div><br /></div><div>Drugi z organów sprawiedliwości tworzony był przez miasto – sąd miejski, składał się z wójta oraz 7 ławników. O ile wójt wybierany był przez właściciela miasta, o tyle ławników do sądu nominowała rada miasta. Sąd miejski zajmował się sprawami, na pozór, mniejszej wagi, jednak często budzącymi ogromne społeczne emocje. Wzajemne oskarżenia, wyzwiska czy bijatyki rozpalały miasto do czerwoności i sprawiały, że na ogłoszenie wyroków stawiali się nie tylko główni zainteresowani, ale także liczne grono ciekawskich. Sąd miejski rozpatrywał także przestępstwa tzw. ścigane z urzędu, w większości były one związane z porządkiem publicznym i szeroko rozumianą moralnością. W owym czasie sądzono się głównie o nieoddane długi, czasem bardzo niewielkie kwoty, pomówienia, obelgi i kradzieże. Status księstwa opolskiego i raciborskiego określał szczegółowo, jakie słowa uznawane są za obraźliwe i ich użycie wobec drugiej osoby może skutkować pozwem. I tak wobec kobiet za jedyne obelżywe słowo uznano "kurwa" z zastrzeżeniem, że obraźliwe jest tylko wtedy, kiedy wypowiadający nie może udowodnić prawdziwości tego określenia wobec kobiety. W przypadku mężczyzn za słowa obraźliwe uznawano: chłop, falusznik (od fallus), skurwysyn, bękart i złodziej. Obelgi takie karano karami pieniężnymi lub więzieniem. </div><div><br /></div><div>Struktura sprawy może wydawać się nam znajoma. Już od XVII wieku w sądzie pojawiają się zawodowi adwokaci, którzy wówczas nazywani byli „opiekunami sądowymi”. By móc zwrócić się do sądu z pozwem należało być mieszkańcem Opola, pozywać mieszkańca miasta lub odwoływać się do sprawy mającej miejsce w mieście. Sąd miejski nie miał prawa wydawać wyroków na szlachtę i duchowieństwo, mógł jednak ich przesłuchiwać, kiedy byli świadkami w innych sprawach. Przez większość lat sąd zbierał się dwa razy w roku, jednak dla wybranych (majętnych) skarżących istniała możliwość zwołania posiedzenia - oczywiście za odpowiednio wysokie wynagrodzenie. </div><div><br /></div><div>Sąd ogłaszając wyrok miał do wyboru naprawdę szeroki wachlarz kar. Ciekawym jest fakt, że opolska temida rzadko wymierzała karę śmierci w porównaniu z sądami w innych miastach. Dużo częściej korzystano m.in. z kar chłosty, więzienia, zakucia w kuny i kar finansowych. Te ostatnie były szczególnie częste, jednak w związku z bardzo dużą biedą w mieście, równie często były umarzane. Chłosta, tak popularna na Śląsku, w Opolu przez ponad 200 lat zasądzona była tylko raz! Zakucie w kunę (łańcuchy przymocowane do muru) stosowana w Opolu całkiem często, jako zamiennik występującego w innych miejscowościach pręgierza. Opolskie kuny znajdowały się przy wejściu do ratusza. Chyba najłagodniejszą formą kary były przeprosiny. Wygłoszone oficjalnie i publicznie (czasem na piśmie) wedle stałej formuły, który składała się z przeprosin, oświadczenia o wcześniejszym pomówieniu oraz pochwała ofiary, jako dobrego obywatela i sąsiada.</div><div><br /></div><div>Tekst: Grzegorz Bogdoł</div><div>Na podstawie "Opole II. Mieszkańcy: życie i obyczaje w XVII i w początkach XVIII wieku" R. Sękowskiego. </div>Unknownnoreply@blogger.com