Być jak Ikar

Poczuć wiatr w skrzydłach. Spojrzeć na świat z góry. Marzeniem wielu z nas jest wznieść się ponad chmury, polecieć wysoko ponad dachami. Poczuć wolność, która unosi nas ku niebu. Czasem nasze marzenia, plany i czyny muszą zderzyć się z rzeczywistością. Czasem niczym mitologiczny Ikar spadamy w pogoni za marzeniami. Dziś wspominamy tragiczny lot Antonowa An-2 - największej katastrofy lotniczej w historii Opolszczyzny.

16 września 1984 roku, na lotnisku w Polskiej Nowej Wsi, Aeroklub Opole zorganizował festyn lotniczy. Cieszył się on dużą popularnością wśród mieszkańców miasta i okolic. Atrakcjami były m.in. pokazy lotnicze, a także loty małym samolotem – Antonow An-2. Przez cały weekend to właśnie przeloty 12-osobowym samolotem cieszyły się największą popularnością. Późnym, niedzielnym popołudniem, kiedy ogłoszono, że rozpoczynający się niedługo lot będzie ostatnim, pojawiło się wiele niezadowolonych osób, które nie zdążyły wejść na pokład. Jednocześnie w porozumieniu z kierownictwem klubu, dowódca żołnierzy pomagających przy pokazach załatwił swoim podwładnym przelot w ostatnim tego dnia locie. Na pokład wsiadły także osoby dzięki znajomościom z pracownikami aeroklubu. Do tego należy doliczyć 12 osób z wykupionymi biletami. W sumie, na pokładzie małego samolotu, znalazło się aż 26 pasażerów! O fakcie tym nie został poinformowany pilot samolotu, który był przekonany, że w samolocie znajdowała wyłącznie  odpowiednia liczba pasażerów. Jak się potem okazało osoby, w większości, stanęły w tylnej części samolotu. Wszystko przez niewystarczającą liczbę miejsc siedzących.

Gdy samolot wystartował, masa osób zebranych z tyłu spowodowała, że stracił on stateczność i runął na ziemię.  Zdążył osiągnąć wysokości zaledwie 30 metrów. Tragedia pasażerów rozegrała się na oczach zgromadzonych tłumnie widzów. Samolot wykonał korkociąg i runął na płytę lotniska. Zgromadzenie na festynie widzowie natychmiast ruszyli na ratunek pasażerom. Prowizoryczna akcja ratunkowa, którą podjęto zanim zjawiły się odpowiednie służby, zagrażała życiu ratujących. Samolot spadł z pełnymi zbiornikami paliwa i w każdym momencie mógł nastąpić wybuch. Dzięki sprawnej akcji przeprowadzonej przez gapiów, a także wyspecjalizowane służby udało się uratować 14 osób! 

Następnego dnia, do Polskiej Nowej Wsi, przybyła komisja badania wypadków lotniczych, której wyjaśnianie przyczyn zajęło pół roku. W styczniu 1985 roku opublikowano raport, według którego przyczynami katastrofy były: przeciążenie spowodowane zbyt dużą liczbą pasażerów, ich nieprawidłowe zgrupowanie w tylnej części maszyny, a także brak poinformowania pilota o sytuacji na pokładzie oraz niewyznaczenie osób odpowiedzialnych za wpuszczanie pasażerów do samolotu. W raporcie pojawiło się także bardzo ważne stwierdzenie, że maszyna dałaby radę wykonać cały przelot, gdyby pasażerowie „na gapę” zostali równomiernie rozlokowani na pokładzie. Kto poniósł konsekwencje tragedii? Komunistyczni śledczy nie mogli lub nie chcieli wskazać odpowiedzialnych tragedii, dlatego w procesie ukarano przysłowiowego „kozła ofiarnego”, który z samymi lotami miał niewiele wspólnego.

W sumie, w katastrofie na lotnisku w Polskiej Nowej Wsi, zginęło 12 osób, czyli dokładnie tyle, ile wynosiła liczba miejsc na pokładzie samolotu Antonow An-2.

Tekst: Grzegorz Bogdoł
fot.[ze zbiorów Tadeusza Kwaśniewskiego/Desperado/fotopolska.eu]