Nasze Opole - wasze reklamy

Istną lawinę komentarzy (w znacznej mierze tych negatywnych) wywołała informacja o najnowszym lokalu jaki znalazł swoje miejsce na opolskim Rynku. Nie będzie to bowiem lokal gastronomiczny, jaki pewnie wielu by sobie życzyło, ale sklep. A dokładniej rzecz ujmując sklep z używaną odzieżą "from London".

W dyskusji, którą pojawienie się tego sklepu wywołało wyróżnić możemy, aż cztery grupy komentatorów. Pierwszą z nich są ci, którzy uważają, że pojawienie się tzw. "szmateksu" w tak reprezentacyjnym miejscu jest ujmą dla miasta i bliżej nieokreślony "ktoś", "coś" powinien z tym zrobić. Drugą grupą są ci, którzy uważają, że "sklep jak sklep - nie pierwszy i nie ostatni w centrum", ale forma reklamy, której dopuścili się jego właściciele jest haniebna (w tej grupie znajduje się autor niniejszego tekstu). Oprócz dwóch grup oburzonych są jak zawsze ci którzy wszystko mają w nosie oraz ci, którzy walczą o "wolność" (każdy sobie może wywieszać takie reklamy jak chce). Nie mam powodu by wypowiadać się za innych postaram się więc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uważam, że taka reklama nie powinna mieć miejsca.

Sklep, którzy już wkrótce otworzy się na Rynku ma szczęście. Lokal, który wynajął (lokal jest prywatny - NIE miejski) ma wielką witrynę. Cudowne miejsce by prezentować to co się chce sprzedać Opolanom. Z witryny tej bardzo fajnie korzystał poprzedni właściciel (także sklep odzieżowy), który regularnie prezentował nam swoją kolekcję. Obecny właściciel ubrań "from London" poszedł w zdecydowanie innym kierunku. Postanowił szczelnie zakleić każdy milimetr szyby. I właśnie w ten sposób wywołał całe zamieszanie. Reklamy w samym centrum miasta powinny... Nie. Muszą być estetyczne i nie przytłaczające otoczenia. Zaraz ktoś powie, że o gustach się nie dyskutuje. Tak mówią z reguły ci, których gust jest wątpliwej jakości. Otwierając każdy biznes, bez znaczenia czy jest to sklep czy restauracja warto mieć świadomość miejsca. Świadomość ta pozwoli nam nie wejść na mine, którą jest niezadowolenie mieszkańców z naszej obecności. Być może, gdyby właściciele sklepu wiedzieli, że ich najnowszy lokal znajduje się w sąsiedztwie jednej z najstarszych opolskich kamienic (kamienica "Pod lwem" była własnością książąt opolskich, a jej historia sięga roku 1421!) Być może świadomość, że tuż na przeciwko znajduje się ratusz, który od wielu wieków jest centrum Opola, sprawiłaby że nowi najemcy podeszliby do tego miejsca z większym szacunkiem?

Szacunek to w tym wypadku słowo kluczowe. Jeżeli chce się zarabiać pieniądze - trzeba szanować ludzi i miejsce, w którym chce się prowadzić swój biznes. Taka witryna wyrazem tego szacunku na pewno nie jest. Problemem nie jest sam sklep, czy jego rodzaj, ale witryna. Jest ona policzkiem wymierzonym wszystkim Opolanom, którzy kochają swoje miasto. To takie mocne uderzenie, mówiące mamy w d... wasze miasto. Chcemy od was tylko waszych pieniędzy. Jest to jednak pułapka, ponieważ głos mieszkańców jest właśnie w ich portfelach. Możemy szybko przekonać najemców by z większym wyczuciem podchodzili do estetyki swoich lokali. Możemy, ale nie musimy. Możemy nadal zachwycać się starymi fotografiami i narzekać jakie współczesne Opole jest brzydkie. A możemy dać wyraz swojej niechęci. To zależy tylko od nas - mieszkańców Opola. Opole jest nasze!

PS. To nie pierwsze problemy z reklamą tej firmy. Kiedy otwierała swój sklep we wrocławskim domu handlowym "Podwale" pokusiła się o wielką szmatę zasłaniającą okna sklepu na pierwszym piętrze. Po zamieszaniu reklama zniknęła.

TEKST: Grzegorz Bogdoł