Felieton: Usłyszane w autobusie

Godzina czternasta z minutami. W pewnej sali Uniwersytetu Opolskiego, przynudzający Pan Praktykant skończył wreszcie swój monotonny wykład o gramatyce języka obcego, który obecnie studiuje. Odsuwanie krzeseł i dźwięk zamka od plecaków bądź torebek sygnalizował jedno – w końcu mogę iść do domu, by między innymi zrobić łyk gorącej kawy, która mam nadzieje mnie pobudzi. Jestem zmuszona skorzystać z uprzejmości komunikacji miejskiej, która podwozi moje cztery litery do domu, do którego mam daleko. Idę spokojnie na przystanek, siadam na plastikowej ławeczce i czekam na ten biało-czerwony wehikuł. Przyjechał punktualnie wprawiając mnie w nie lada zaskoczenie. Dużo wolnych miejsc, plecak ciężki (nie lubię torebek), naturalnie, że siadam. Jechałam sobie spokojnie, rozkoszując się wygodnym siedzeniem, gdy nagle na kolejnym przystanku wpada tłum… starszych pań. Wyglądało to… komicznie. Wyścig szczurów. Konie w galopie (funkcja lasek do podpierania zmieniła się w funkcję wskaźnika miejsca siedzącego). Kto pierwszy ten lepszy. „Ja chcę kochaniutka koło okna!” Siatki są takie zmęczone, muszą sobie usiąść. Młodzież grzecznie ustąpiła miejsc, pozwalając tajfunowi opaść, usiąść wygodnie na wygrzanych już siedzeniach. Zaczęło się.

„Młodzież taka niewychowana.” ; „Oni myślą, że wszystko mogą.” ; „Ich też starość dopadnie” ;
„A pani, to wie, że to ta młodzież, chuligani, studenci podpalili tęczę, nacjonaliści, gówniarze tacy.” 

Do grona studentów należę również i ja, więc postanowiłam zabrać głos w tej sprawie. Poczułam się urażona. Żadnej tęczy nigdy w życiu nie podpaliłam i nie zamierzam jej podpalać. Zapytałam się wprost grupki „zwyciężczyń” w tymże „biegu o miejsce w autobusie”, dlaczego mnie i jakiś 20 osób obrażają. Aparaty słuchowe zawiodły, zero odpowiedzi, jedynie cisza. Nie podaruję. „Czy gdybym była niewychowana to siedziałyby Panie teraz?” Znowu cisza. Wygrałam. Jeden zero dla mnie. 

Wśród Pań, temat zszedł na wybory (nazwiska celowo pominięte). „Ten to zdrajca narodu, ja pani mówię” ; „Zagłosuję na tego, bo on to za komuną jest, a komuna była dobra. ” ; „Pchają się do koryta, ja tam na wybory nie idę” ; „Ja głosuję na tego bo ksiądz Antoni nam mówił o tym na kazaniu, to dobry człowiek”. 

Moja radość, gdy wysiadałam z tego cholernego autobusu była nie do opisania. Zostały przemyślenia. Gdzie się więc podział morał takich powiedzeń jak: Nie oceniaj książki po okładce? Nie rób drugiemu co Tobie nie miłe?

TEKST: Justyna Kraus