Postmodernizm w Opolu - brzydkie miasto?


Postmodernizm do polskiej architektury przybył znacznie spóźniony. Szeroką reprezentacją pojawił się on na ulicach naszych miast wraz z początkiem lat 90. XX wieku. Był niczym lustro. W swoim kolorycie idealnie odzwierciedlał wielobarwność okresu przemian. To właśnie chęć zerwania z komunistyczną szarością była najbardziej widoczna w polskim postmodernizmie.

Za pierwszą postmodernistyczną realizację uważa się dom, który wzniósł Robert Venturi w Filadelfii. The Vanna Venturi House powstał w połowie lat 60. XX wieku i jest iście zaskakującą grą pozorów i nieregularności. To właśnie postmodernizm w pełnej krasie. Zaprzeczenie wszystkim znanym do tej pory zasadom, pomieszanie ich, przerobienie na własne potrzeby, pastisz i igraszki. To wprost zerwanie z modernistyczną zasadą, że forma wynika z funkcji. Tutaj nic nie może być oczywiste. Jednym z najbardziej szalonych dzieł postmodernizmu jest japoński budynek M2 zaprojektowany przez Kengo Kuma. Ogromna grecka kolumna wieńcząca budynek jest o tyle irracjonalna co oszałamiająca. To kolejny przykład, jak ważna była niemal artystyczna forma, nad praktycznością rozwiązań.

W Polsce do absolutnych gwiazd tego nurtu architektonicznego zaliczany jest budynek wrocławskiego domu towarowego Solpol. Powstały w 1992 roku obiekt przy głównym deptaku miasta to istna mieszanka kolorów, form i zabawa z otaczającą go przedwojenną i zabytkową zabudową.

Na mapie Opola odnajdziemy co najmniej kilka intrygujących realizacji w duchu postmodernizmu. Jako jeden z pierwszych nowoczesnych gmachów biurowych, powstaje u zbiegu Placu Wolności i ul.Sempołowskiej biurowiec PZU. Początek lat 90. upłynął w tym miejscu pod znakiem drobnego handlu, pierwszych biznesów. Plac Balcerowicza – jak nazywa to miejsce, to handel z charakterystycznych „szczęk” lub bezpośrednio z bagażnika. Istny folklor rodem z czasu przemian gospodarczych. W 2001 roku miejsce to odmieniło się diametralnie. Pierwsza tak duża inwestycja biurowa była oczkiem w głowie ówczesnych włodarzy. Budynek PZU wyposażono w panoramiczną windę. Dzięki temu podczas wjazdu na jedno z pięciu pięter możemy podziwiać panoramę Placu Wolności i ul.Krakowskiej. Charakterystyczne barwione na niebiesko szkło nawiązuje do oficjalnych kolorów swojego właściciela – giganta ubezpieczeniowego. Nie mogło zabraknąć także drobnej architektury. Plac przed budynkiem wyposażono w fontannę oraz ławki.

Nie była to jednak jedyna postmodernistyczna realizacja PZU w Opolu. Kilka lat wcześniej, otwarto mniejszy biurowiec tej firmy przy ul.Reymonta. W założeniu budynek miał harmonijnie łączyć dwie sąsiednie kamienice. Tzw. plomba miała być budynkiem neutralnym, ale jasno pokazującym, w jakim okresie powstał. Nowoczesna fasada została w całości zabudowana szklanymi, niebieskimi panelami. To co jednak najciekawsze można odkryć wchodząc na podwórko biurowca. Tylna elewacja jest tym co postmodernizm uwielbiał najbardziej. Balkony, wykusze, filary i kolory. Bogactwo, a może nawet szaleństwo, formy i efekt, który nie pozostawia obojętnym.

W 1996 roku zostaje rozstrzygnięty kolejny konkurs architektoniczny na zabudowę pustej działki przy Placu Wolności, tuż w sąsiedztwie kościoła franciszkanów. Przed wojną (i chwilę po niej) kwartał ten zabudowany był piętrowymi kamienicami, które ze względu na stan techniczny zostały wyburzone. Początkowo miał tu powstać pałac ślubów, jednak ostatecznie działkę sprzedano, a jej nowym właścicielem został bank Pekao. Ogłoszony w 1995 roku konkurs architektoniczny przyniósł kilka ciekawych projektów, dla których łącznikiem był widoczny wpływ nurty postmodernistycznego. Ostatecznie SARP wybrał jako zwycięski projekt autorstwa Marka Dunikowskiego. Charakterystyczna, ścięta bryła budynku była magiczna. Wchodziła do centrum zabytkowej starówki bez żadnych kompleksów. Jasno sygnalizowała, że powstała na przełomie wieków i niczego nie udaje. Dzięki powściągliwej architekturze i swojej pochyłej fasadzie podkreśla otoczenie, skutecznie wyznaczając linię pomiędzy wysoką wieżą ratusza i niskim, przyklasztornym murem, ale przede wszystkim zachowuje historyczną oś widokową. Ustawienie w tym miejscu tradycyjnego budynku, na zawsze zakłóciłoby widok z parku na Placu Wolności w stronę opolskiego ratusza.

Chociaż w wielu przypadkach budynki postmodernistyczne na pierwszy rzut oka mogą wydawać się dziełem szaleńca, zawsze projektowane były z wielką pieczołowitością. Jaki jest więc problem postmodernizmu? Ogromną zaletą, ale też i największą wadą jest oryginalność powstających w tym duchu budynków. Oryginalność, która zawsze starzeje się gorzej niż klasyka. Tak już jest, że współczesna architektura u jednych wzbudza zachwyt i podziw, by u innych być uznana za szkaradztwo i architektonicznego gargamela.

Tekst: Grzegorz Bogdoł
fot.[OzS]