Niesforna chasa - tak bawiła się opolska młodzież



Młodzież musi się wyszaleć – to prawda stara, jak świat i niezwykle uniwersalna. Chociaż mogłoby się wydawać, że przez ponad 300 lat wiele się zmieniło, to jedno wciąż pozostaje takie samo. Ciekawe życie opolskiej młodzieży! Dołączcie do naszej podróży, dzięki której odkryjemy, jak dorastało się w Opolu ponad 300 lat temu. 

Chasa, bo tak nazywano niesforną opolską młodzież, lubiła sprawiać kłopoty swoim rodzicom. Podobnie, jak dzisiaj, za większość przestępstw najmłodszych odpowiadali ich opiekunowie, rodzice. A przyznać trzeba, że młodzi opolanie z wielką lubością oddawali się m.in. bijatykom. Znane z dzisiejszych relacji w tv „ustawki kiboli” opolanie mogli podziwiać na długo przed powstaniem pierwszej telewizji informacyjnej. Jedną z popularnych form „rozrywki” było skrzykiwanie się grupy skorej do bitki młodzieży i „odwiedziny” w innej dzielnicy lub miejscowości. Dzieciaki z Zaodrza nie raz starły się w bójce z ich rówieśnikami ze Starego Miasta. To właśnie mieszkający poza murami miejskimi nastolatkowie mieli opinię tych najbardziej hardych.

Równie skorzy do bitki byli opolscy studenci kolegium jezuickiego. Miejscy urzędnicy mieli z nimi spory problem, ponieważ jako uczniowie nie podlegali miejskiej jurysdykcji, a więc nie mogli być sądzeni przez opolski sąd. Mimo to sąd postanowił rozpatrzyć sprawę bijatyki na noże pomiędzy czterema studentami i czterema szewcami. Jak się okazało, studenci wracający z lokalu w piwnicy ratusza zostali zaczepieni przez równie pijanych czeladników i wyzwani na pojedynek na noże. Gdy studenci okazali się lepsi i mocno poturbowali konkurentów, miejscy szewcy postanowili… sprawę pobicia zgłosić do sądu… Żeby cała sytuacja była jeszcze bardziej kuriozalna należy zauważyć, że kolegium jezuickie było szkołą niezwykle wymagającą. O każdym wyjściu z bursy decydował przeor, a picie alkoholu było surowo zakazane. Jak jednak widać, takie obostrzenia nie stanowiły przeszkód, dla żądnej miejskich przygód młodzieży.

Był to problem nie tylko opolski. Niezwykle prestiżowe dawnej szkolnictwo jezuickie, traciło na znaczeniu. Kolejne reformy obniżało poziom edukacji. Studenci przestali poznawać teksty wielu lektur, a z programu nauczania usunięto grekę. Mimo surowej dyscypliny, uczniowie wywoływali ciągłe awantury. O tym, jak uporczywa dla mieszkańców była opolska chasa świadczy także sprawa, jaką założył przeciwko nim Jan Przyrodek w 1704 roku. Z akt postępowania wynika, że młodzież urządziła sobie pijacki spacer po całym mieście, zakłócając ciszę nocą i imprezując nawet na cmentarzu!


 Tekst: Grzegorz Bogdoł