Betonoza w Opolu
Opole pod tym względem jest miastem szczególnym. Zgodnie z
badaniami IMGW Opole jest najgorętszym
miastem w Polsce. Co to oznacza? W ciągu ostatnich 30 lat w stolicy regionu
było aż 425 dni, kiedy notowano 30°C i więcej. Oczywiście możemy montować
klimatyzację i podobnie, jak np. mieszkańcy krajów arabskich przemieszczać się
z klimatyzowanych pomieszczeń, do klimatyzowanych samochodów, skąd wchodzimy
prosto do klimatyzowanych domów. Tylko czy tak właśnie chcemy żyć?
Z wysoką temperaturą możemy walczyć na wiele sposób, a tym
najważniejszym byłoby niedopuszczenie do dalszego ocieplania się klimatu. To
jednak wydaje się odległa wizja, a co możemy zrobić wokół nas? Bliżej?
Lokalnie?
Przede wszystkim myślmy o miejscach, w których żyjemy. W
ostatnich latach niezwykle popularnym stało się określenie „betonozy”. To
zjawisko, które dotknęło nasz kraj w ramach ogólnonarodowej rewitalizacji
wszystkiego. Burmistrzowie i prezydenci miast, jak jeden mąż widzą potrzebę
zastępowania tego co stare – nowym, niestety często „betonowym”. Rewitalizowane
są miejskie place i ulice – wycinane stare, brzydkie i kłopotliwe drzewa (w
końcu o drzewa trzeba dbać a to i „kłopot” i koszt), a w ich miejsce układane
są równe płyty, a w najlepszym przypadku trawniczek z rolki lub miniaturowe
drzewka w donicach. W efekcie może i na początku wydaje się ładnie, ale gdy
przychodzi lato takie miejsca wymierają.
Prosty eksperyment aktywistów z Opolskiego Alarmu Smogowego
pokazał, jak bardzo może różnić się temperatura placu betonowego od zielonego
skweru. W tym samym czasie zmierzyli oni temperatury na Placu Kopernika oraz
Wzgórzu Uniwersyteckim. Efekt? Ławki ustawione w pełnym słońcu osiągały
temperaturę 45°C, podczas gdy te ustawione w cieniu drzew „tylko” 35°C.
Jeszcze większa różnica była w przypadku chodników. Temperatura na środku Placu
Kopernika wynosiła wówczas 50°C! podczas gdy na Wzgórzu Uniwersyteckim zaledwie
28°C. Ten niezwykle prosty eksperyment pokazuje jaką rolę odkrywają w miejskim
ekosystemie drzewa, trawniki, krzewy. Nie wystarczy jednak tylko zasadzić
małych kikutów wzdłuż remontowanej drogi. Należy pamiętać by o nie dbać.
Przykład „rewitalizacji” Placu Jana Pawła II pokazuje, jak głupota projektantów
i zgadzających się na projekt urzędników wykańcza stare drzewa. Od czasu
oddania placu do użytku ubyło tam jedno dorodne drzewo, a wkrótce pewnie pod
piłe pójdzie kolejny (przy przejściu dla pieszych na ul.Ozimskiej). Ktoś kto
odciął drzewo od wody, szczelnie okładając je płytkami i kamieniami, nie mógł
zrobić tego z myślą o roślinach.
Wróćmy jednak do Placu Kopernika – tutaj starano się
„ratować” projekt nasadzeniami dorosłych drzew. Jest to rozwiązanie, które
należy chwalić i chociaż nie należy do najtańszych – to dzisiaj powinno być
standardem. Niestety na środku placu pozostawiono „patelnię”, po co? Niby po to
by organizować tam różne wydarzenia, tylko czy w naszym mieście potrzeba
jeszcze jednego placu na koncerty? Mamy Rynek, Plac Wolności, Mały Rynek czy w końcu patelnię nr 1 w mieście czyli Plac Jana Pawła II. Ile tych koncertów
będzie się odbywać jednocześnie w Opolu? I nie, rozwiązaniem tych wszystkich
problemów nie są kurtyny wodne, wylewające litry wody (której nam i tak
brakuje) wprost na beton! To tylko efekt realizacji źle zaprojektowanych
inwestycji, a nie sposób na upał w mieście.
Mówiąc wprost – zieleń ochładza miasto. Działa, jak wielki
naturalny klimatyzator. Musi być jej jednak dużo, a sama zieleń musi być odpowiedniej jakości. Miast nie uratuje kolejny idiotyczny pomysł urzędników czyli drzewa w
donicach. Te twory nie mają żadnej wartości. Nigdy nie urosną one do rozmiarów,
który będzie miał jakiekolwiek znaczenie w tkance miasta. Łąki kwietne w
doniczkach? Może i wyglądają ładnie, ale nie dają cienia i nie oddają wody. I
kolejny przykład z polskich ulic – trawnik może być nawet 30 stopni
chłodniejszy od betonu! Zieleń musi stać się priorytetem kiedy myślimy o
przestrzeni miasta. Po prostu. Innego wyjścia już nie ma.
Na szczęście z roku na rok, wraz z kolejnymi falami upałów,
rośnie też świadomość wśród mieszkańców i urzędników. Szkoda, że dopiero teraz,
kiedy na własnej skórze przekonujemy się o zgubnych skutkach „betonozy”. Upały,
powodzie błyskawiczne czy susza – to efekty między innymi naszych działań.
Musimy nauczyć się z nimi żyć lub diametralnie zmienić podejście do
projektowania przestrzeni miejskiej. I to od nas, mieszkańców zależy, jak
będzie wyglądać przyszłość życia w miastach, także w Opolu.