Tak bawiło się Oppeln: biedota na zabawie


Życie w XIX wiecznym Opolu nie należało do łatwych. Brak jeszcze było podstawowych wygód, a miasto wciąż stanowiło prowincję, na którą mało kto chciał się zapuszczać… Szczególnie życie nie rozpieszczało najbiedniejszych z mieszkańców. Ich codzienność wciąż składała się głównie z ciężkiej pracy fizycznej, często w trudnych warunkach. Czas wolny mieli znacznie rzadziej niż wykształceni mieszczanie, to też ich rozrywki były zgoła odmienne od miejskich elit!

Niezamożni mieszkańcy dawnego Opola swój wolny czas najczęściej spędzali na świeżym powietrzu. Ulubionym miejscem spotkań był brzeg Odry tuż przy dzisiejszym Moście Piastowskim – dawny blich. Często zatrzymywały się tam wędrowne trupy cyrkowe i teatralne. Umilali oni czas zebranym mieszkańcom za symboliczną opłatą. Swoisty festyn połączony był z okazją do kupienia rękodzieła wytwarzanego przez obwoźnych handlarzy czy artystów. Przedstawienia trup teatralnych, często były jedynym spotkaniem ze sztuką dla miejskiej biedoty. Wśród panów największą popularnością cieszyły zapasy. Nierzadko zdarzali się śmiałkowie, którzy podejmowali próbę stanięcia w ringu przeciwko profesjonalnym zawodnikom. Jak to się najczęściej dla nich kończyło, możemy się domyśleć… W trakcie takich zabaw nie brakowało alkoholu, co przekładało się oczywiście na ilość wszczynanych awantur i burd.

Warto podkreślić, że alkohol towarzyszył opolanom niezależnie od ich statusu społecznego. Ci biedniejsi chętniej wybierali wyszynki i lokale przy browarach, w których tanio można było wypić złocisty trunek z pianką.

Na samym Rynku znajdowało się 6 wyszynków, w którym można było zasmakować złocistego trunku. Jednym z ciekawszych efektów działania piwa może być awantura, do jakiej doszło w 1909 roku na Małym Rynku. Goście znajdującej się tam gospody postanowili urządzić sobie amatorski koncert chóralny, który zakończony został nie gromkimi brawami, a potężną bijatyką pomiędzy kilkudziesięcioma pijanymi mężczyznami. Niestety w Opolu odnotowywano także zgony po alkoholu. Jedną z najbardziej tragicznych wiadomości jest ta z lipca 1911 roku. Pijany robotnik wyrzucił przez okno swoje niedawno narodzone dziecko, które w wyniku tego czynu poniosło śmierć.

Równie popularne co festyny były kąpieliska miejskie. Przełom wieków XIX i XX to czas, kiedy w mieście działa kilka kąpielisk nad brzegiem Odry – zarówno miejskich, jak i prywatnych. Wstęp na nie, nie był wielkim wydatkiem, więc mógł sobie na niego pozwolić każdy. Więcej o kąpieliskach w przedwojennym Opolu przeczytasz tutaj. Zimą z kolei najchętniej wybierano się na lodowiska – to tworzone na Stawku Zamkowym czy nieopodal w Parku Zamkowym.

Specyficzną formą rozrywki było korzystanie z usług pań trudniących się najstarszym zawodem świata. Prostytucja w mieście stanowiła spory problem, a natknięcie się na „pracownicę”, szczególnie po zmroku, nie stanowiło wielkiej trudności. Tylko w ciągu 4 ostatnich lat XIX wieku w Opolu aresztowano 482 prostytutki. W Oppeln istniały dwie kategorie pań do towarzystwa. Pierwszą z nich stanowiły prostytutki działające na Zaodrzu. Zazwyczaj były to proste kobiety, które nie przejmowały się specjalnie tym, jaki zawód i gdzie wykonują. Powszechnie wśród mieszkańców nazywane były „słowikulami”. Podobnie złą opinię miały damy do towarzystwa, które na co dzień pracowały w fabryce cygar przy ul.Krakowskiej – tzw. fuchtle. Drugą kategorią opolskich prostytutek były kobiety działające w okolicach ulicy Staromiejskiej, a więc w samym centrum Opola. Z ich usług korzystali lepiej sytuowani panowie, wojskowi, a nawet duchowni z położonej po sąsiedzku katedry… Przyjmowały one w specjalnie przygotowanych do tego celu pokojach. To głównie dzięki nim ulica Staromiejska zyskała miano „półświatka” (niem. Halbwelt).

Tekst: Grzegorz Bogdoł, Marta Dziubczyńska
fot.[Muzeum Śląska Opolskiego]