Prawie się udało, czyli o odbudowie powojennego Opola

Opole to miasto połowicznego sukcesu. Nadciągające nad miasto, przy okazji bombardowań zakładów w Kędzierzynie, Zdzieszowicach i Blachowni, naloty dywanowe w grudniu 1945 roku oszczędziły w większości miejską zabudowę. Najbardziej ucierpiały okolice dzisiejszej ulicy Książąt Opolskich, gdzie zbombardowano sporą część zabudowy oraz Plac Piłsudskiego (wówczas Plac Wrocławski). Mogłoby się wydawać, że historyczna część zabudowy odniosła więc sukces – przetrwała bombardowania, które w wielu miastach przyniosły wręcz armagedon. Nic bardziej mylnego. Wchodzące do Opola wojska Armii Czerwonej nie szczędziły ognia. Chociaż Oppeln otrzymało miano „twierdzy” obrona miasta była znikoma i zdemotywowana. Dowódca Festung Oppeln widząc co się świeci popełnił samobójstwo. Mimo to Armia Czerwona wcale nie zamierzała oszczędzać miasta. Plądrowano pozostawione bez właścicieli mieszkania, sklepy i zakłady, a następnie dla ukrycia swoich niecnych postępków (oraz dla zabawy) podpalano całe kamienice. 

Front dotarł do Festung Oppeln w nocy z 22 na 23 stycznia, kiedy to zdobyto Ozimek – miejscowość leżącą wewnątrz pierścienia umocnień twierdzy. Pierwsze walki do miasta dotarły kolejnego dnia. Rozpoczęła się regularna bitwa w Groszowicach i Nowej Wsi Królewskiej. 24 stycznia bez większych trudności Sowietom udało się zdobyć dworzec główny. Zastali tam sterty porzuconych bagaży z wieloma cennymi przedmiotami. Na początku lutego udało się zatrzymać front na linii Odry, a nawet wojska Rzeszy ruszyły z ofensywą. Ostateczna obrona Opola zakończyła się 19 marca, kiedy to wojska majora Mathhiasa Wensauera wycofały się z lewobrzeżnej części miasta.

Nadejście Armii Czerwonej wcale nie oznaczało końca tragedii dla ludności cywilnej. Wręcz przeciwnie. Szczególnie pod Opolem dochodził do mordów na cywilach, zarówno Niemcach, jak i ludności polskojęzycznej. Udokumentowano zabójstwo m.in. cywilnych mieszkańców Pokoju, Dobrzenia, Czarnowąs czy Zakrzowa. Wśród mieszkańców Opola, którzy pozostali w mieście były siostry z Zakładu św. Aleksego przy ul.Szpitalnej. Opiekowały się one 50 pensjonariuszami. Część z nich została zamordowana przez Sowietów po wkroczeniu do miasta.

Miasto z gruzów podnosiło się powoli. W początkowej fazie postanowiono rozbierać budynki, które wcześniej służyły administracji niemieckiej. W ten sposób z krajobrazu miasta zniknął m.in. budynek sądu przy opolskim Rondzie. Pozyskane z rozbiórki cegły wysyłane były m.in. do Warszawy, gdzie służyły do odbudowy stolicy, ale korzystano z nich także na miejscu. W pierwszych latach po wojnie opolski Rynek sprawiał ponure wrażenie. Niewiele zabudowy nadawało się do zamieszkania, część najbardziej uszkodzonych kamienic rozebrano. Wraz z nastaniem lat 50. XX wieku rozpoczęła się w Opolu faza odbudowy. W pierwszej kolejności zajęto się Rynkiem, Placem Wolności oraz ul.Krakowską. Były to też miejsca najbardziej dotknięte niszczycielską ręką wojny. Zabudowę Rynku postanowiono… ujednolicić. Wszystkie odbudowywane kamienice miały mieć od teraz sznyt barokowy. Zapewne wiele w tej decyzji było ideologii – nie można było przecież odbudować kamienic na wzór przedwojenny – a więc „niemiecki”. Miasto miało być polskie, a wszelkie znaki przeszłości miały szybko zniknąć (skuwano nawet niemieckie napisy na nagrobkach).

Pozostała część ścisłego centrum odbudowywana była wedle pomysłu ówczesnego architekta wojewódzkiego – Teofila Kwiatkowskiego. W jego ocenie miasto powinno tętnić życiem. W parterach budynków miały więc działać całodobowe sklepy i lokale rozrywkowe, a biurowce i usługi miały zostać ulokowane poza ścisłym centrum. Teoria, która i dziś przyświeca wielu architektom i urzędnikom, by stworzyć miasto żyjące, nie zaś biurową pustynię po 16:00. Kwiatkowski ma też na swoim koncie decyzje kontrowersyjne, takie jak poszerzenie ul.Krakowskiej, a co za tym idzie – pozbycie się zabudowy z jej zachodniej pierzei. Działający już wówczas w Opolu Karol Musioł był szerokim orędownikiem poszerzania ulic i rozbudowy systemu dróg, kosztem zabytkowej architektury. Wyburzenie kamienic na ul.Spychalskiego i plany dalszych wyburzeń na ul.Wrocławskiej, plan stworzenia trasy W-Z przez Pasiekę to tylko niektóre pomysły, które na całe szczęście nie zostały w pełni zrealizowane (chociaż zabudowę ul.Spychalskiego rozebrano). W 1955 roku stworzono plan odbudowy Placu Wolności, w ramach którego powstała także piękna fontanna Floriana Jesionowskiego. Plan zakładał budowę parku w miejscu dawnego gmachu rejencji oraz przebudowę biurowca Europa na jednej z najbardziej reprezentacyjnych gmachów Opola. Z perspektywy czasu może dziwić, że z "odbudowy" Opola ocalały takie symbole przedwojennego Oppeln, jak urząd wojewódzki, dworzec główny czy fontanna Ceres.

Odbudowa Opola to z dzisiejszej perspektywy sinusoida decyzji dobrych i makabrycznych dla przestrzeni i architektury miasta. Z jednej strony, należy się cieszyć z odbudowy, która objęła przeważającą część zabytkowego centrum - wszak i Opole mogło skończyć, jak Głogów czy Elbląg pozostawione gruzowiskami na wiele dekad. Z drugiej strony, decyzje podejmowane przez władze w większości związane były z celami politycznymi i ideologią rządzących komunistów. Zacierano więc pamiątki przedwojenne, jednocześnie zastępując je i tworząc historię miasta od nowa.

fot.[na zdjęciu rozebrany budynek Starej Rejencji przy Pl.Wolności]